poniedziałek, 28 maja 2012

Początek tygodnia do dupy

Tydzień zaczął się beznadziejnie. Rano poszedłem na trening z założeniem- poprawiam wynik na wejściówkę do zawodów. Ustawiłem sobie ławeczkę, przygotowałem hantle, rozgrzałem się, nastawiłem czas- 12 minut. Zacząłem nawet nieźle, ale trochę czułem w kręgosłupie dyskomfort przy podnoszeniu hantli nad głowę, no ale wiadomo, nie mam już 18 lat, i tak już teraz bywa. Znowu wskakiwałem na ławkę- czy;li niżej, ale , jak już stwierdziłem wcześniej, to nie jest przeszkoda.
10 skoków / 10 thursterów / 10 skoków / 10 thursterów/ 10 skoków / 10 thursterów- spoglądam na zegarek, 5:27 po 3 rundach, powinno być lepiej, niż ostatnio, tętno 161, ale jakoś się trzymam. 10 skoków  / 10 thursterów - lewa ręka coś mnie napieprza ( w barku i w łokciu), ale nie w trakcie podnoszenia, tylko kiedy mam ciężar opuszczony przy barku i robię przysiad. 10 skoków (tętno 164) / 8 thursterów- lewa ręka mówi dość. Rozluźniam, jeszcze dwa- kurna 10:11. 10 skoków / 5 thursterów- koniec, lewa ręka mówi pass. Nie mogę nawet utrzymać obciążenia podczas przysiadu, bo się zsuwa do przodu, a nie mam siły ustabilizować... :-(  Jest gorzej, niż było dwa tygodnie temu.

Coś czuję, że ch€j będzie, a nie zawody. W niecałych 11,5 minuty mam zaliczonych 115 powtórzeń- to za mało, żeby się zakwalifikować, sądzę, że poniżej 160 w ogóle nie ma o czym gadać :-(

Mam nadzieję, że uda się jeszcze przed końcem czerwca poprawić trochę ten wynik, ale szczerze mówiąc cienko to widzę. Cały mój dotychczasowy optymizm szlag trafił. Najgorsze, że poświęcam temu czas, energię i miałem nadzieję, że udowodnię coś sam sobie, a tu ... wyszło jak zwykle. Jutro ważny dzień- albo się podniosę, albo pogrążę. Udało mi się dostać na trening w boxie reeboka. Będzie ustawiony w środę i czwartek na AWFie. Będą certyfikowani instruktorzy reeboka- nie wiem, jak mi to pomorze (czy w ogóle), ale zobaczymy. Zmierzę się z jakimś wyznaczonym przez nich, a nie przez siebie zadaniem, może będę miał okazję trochę poprawić technikę w kipping- jak ktoś wie o co chodzi i patrzy z boku, może wyłapie jakiś błąd, który popełniam, a go nie widzę. No i może spróbuję sił na kółkach, choć z tym barkiem, to sam nie wiem.

Jeszcze jedna rzecz mnie zdeprymowała. Obejrzałem sobie film z eliminacji kobiet. Aktualnie najlepsza na świecie "córka Thora" robiła ten sam trening, co ja ostatnio, w którym wymiótł Khalipa. Ona podrzucała sztangę 50kg- a zatem lżejszą, niż ja. Zrobiła 11:40, ale na filmie jest jej wiosłowanie- dystans 2km, spróbowałem też takiej techniki- czyli wolniej, ale bardzo długi i dynamiczny ruch w tył, tak, żeby maksymalnie wyciągnąć metry przy jednym powtórzeniu http://games.crossfit.com/video/annie-thorisdottirs-world-record-event-2. Nie wiem, ile płynęła, ja w każdym razie popłynąłem tak 1000m w 3:21, czyli teoretycznie mógłbym całość machnąć poniżej 7:00, ale nie byłem w stanie wytrzymać takiego tempa- nie siłowo, tylko kondycyjnie. To druga porażka w dniu dzisiejszym.

1 komentarz:

  1. do thrusterów uzywasz hantelków ?
    z jakim ciężarem ?

    sprawdze w której minucie sie porzygam :)

    tj

    OdpowiedzUsuń