piątek, 18 maja 2012

5 rounds of 10 x 65kg power cleans + 15 dips @ 15:27

15:27- szału nie ma mówiąc delikatnie, ale jestem zadowolony. Gdybym stanowisko do podrzutów miał bliżej stanowiska do pompek na poręczach pewnie urwałbym ze 30-40 sekund jeszcze. Z drugiej strony nie wiem, czy nie padłbym na zawał wtedy.

To boli
Spostrzeżenia: Nie mam pojęcia co robią sztangiści podrzucając te ciężary ponad 200kg- mają suspensory, czy jak?! Starałem się odbijać sztangę o uda, ale nie zmienia to faktu, że, jak człowiek jest trochę zmęczony, to i tak przeciąga ją sobie przez interes, albo wprost odbija ja nim, bo "jakoś tak wyszło". Smutne doświadczenie- nad techniką będę musiał popracować, bo to naprawdę poważna przeszkoda! Ze dwa razy miałem ochotę rzucić sztangę i przerwać, tak sobie przywaliłem w jajka.

Jest jeszcze jeden problem, związany podobnie, jak przy przysiadach ze sztangą w górze, z moją obręczą barkową. Żeby mieć zaliczone powtórzenie podrzutu, trzeba wyprostować w pełni biodra w górnej fazie i łokci powinny wyraźnie być skierowane do przodu.

Ja mam jeszcze bardziej "w dół"
Biodra spoko, ale z łokciami jest kłopot. Co bym nie robił, rozjeżdżają mi się na boki i może nawet wystają trochę przed klatkę, ale jest to nieco dyskusyjne. Prawdę powiedziawszy są wypchnięte w przód na tyle, na ile mogę, ale skierowane są w dół- nie ma co ściemniać.


No i ostanie spostrzeżenie- kiedyś potrafiłem wiosłować na ergometrze z tętnem 191 na finiszu. Teraz nie mam już takich skoków tętna. Jak podniesie mi się do 172 jestem bliski zawału. Fakt, że dość długo jestem w stanie pracować w zakresie 158-168, ale męczące jest to strasznie. Zobaczymy, jak to się zmieni z czasem i czy się zmieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz