środa, 30 maja 2012

29.05.12 - red box zaliczony

No, więc byłem się na treningu o 17:00. Impreza przewidziana na dwa dni (29.05 i 30.05) w pierwszym dniu wypadła raczej średnio imponująco. Widziałem zmagania studentów AWF w zawodach wewnętrznych- gdzie goście przerąbali z laskami zdublowani o dwie rundy. Robili zestaw ćwiczeń na czas- ile rund się da.


Ja z kolei zmierzyłem się z zarzutami na klatkę (30kg), burpees ze skokiem na box i wymachami kettelem (20kg) w zestawie 21-15-9 na czas. Udało mi się zrobić 7:10, co było trzecim wynikiem dnia, z tym, że numerem jeden był 20 letni Łukasz (5:50) i na drugie pozycji 21 letni Michał (6:24). Łukasz startował w tej samej grupie, co ja, ważył może z 78kg- wioślarz. Generalnie zajechał mnie kondycyjnie- burpees ze skokiem mnie zarżnęły. Z jednej strony mam radochę, bo ... Przejdźmy do numerologii- obaj tryumfatorzy razem są ode mnie o 6 lat starsi, a jak policzyć sumę lat o ile każdy z nich jest młodszy ode mnie, to łącznie otrzymamy również o 6 mniej, niż mam aktualnie. Jaki z tego wniosek? Zupełnie żaden, ale bez wątpienia jestem w stosunku do nich oldboyem i mam powody, żeby się cieszyć, że w sumie poszło mi całkiem nieźle :-)

Niestety, gadałem też z instruktorami, którzy byli we wszystkich miastach i oboje stwierdzili, że jeśli teraz robię około 170 powtórzeń w treningu kwalifikacyjnym, to będzie raczej za mało, żeby się załapać do dalszego etapu. Wprawdzie na sprawdzianach, które oni przeprowadzali najlepszy wynik, to było 198powt. Nie mniej jednak takich osobników z wynikami 170-180 było kilkunastu, a trzeba się liczyć, że większość zgłoszeń będzie jednak przez net. Mam jeszcze trochę czasu, ale jeśli do 20 czerwca nie podciągnę wyniku do 200, to nie ma szans... :-(

Młodzi niestety pokazali mi trochę miejsce w szeregu, gadałem z tym Łukaszem, on mówi, że 40kg na podrzut, to już było dla niego sporo i był w stanie zrobić tylko 186... No cóż, to i tak więcej, niż ja... Przypuszczam, że gdybyśmy robili trening w oparciu o większe obciążenia, miałbym przewagę, ale nie zmienia to faktu, że kondycyjnie oraz z ciężarem własnego ciała chłopaki by mnie pobiły na łeb, na szyję. Poza tym, jest jeszcze jedno ale. Patrząc na przebieg tej imprezy, trzeba wziąć pod uwagę, że większość startujących, to nie byli tak na prawdę twardzi zawodnicy, którzy chcą powalczyć w tych zawodach, a raczej znudzeni studenci, którzy chcieli czegoś nowego spróbować. Owszem, trzeci czas, to nie było źle, ale patrząc przez pryzmat tego, kto startował, nie ma co się nadmiernie wzniecać.

A, jeszcze jedno. Organizacja imprezy- porażka. Najbardziej uderza jedna rzecz- jak chcesz startować, musisz się ubrać w koszulkę Reeboka, a jak skończysz, zapoconą, musisz zwrócić i dostajesz gumową opaskę na rękę- z cyklu królowie marketingu (Fail okrutny).

poniedziałek, 28 maja 2012

Początek tygodnia do dupy

Tydzień zaczął się beznadziejnie. Rano poszedłem na trening z założeniem- poprawiam wynik na wejściówkę do zawodów. Ustawiłem sobie ławeczkę, przygotowałem hantle, rozgrzałem się, nastawiłem czas- 12 minut. Zacząłem nawet nieźle, ale trochę czułem w kręgosłupie dyskomfort przy podnoszeniu hantli nad głowę, no ale wiadomo, nie mam już 18 lat, i tak już teraz bywa. Znowu wskakiwałem na ławkę- czy;li niżej, ale , jak już stwierdziłem wcześniej, to nie jest przeszkoda.
10 skoków / 10 thursterów / 10 skoków / 10 thursterów/ 10 skoków / 10 thursterów- spoglądam na zegarek, 5:27 po 3 rundach, powinno być lepiej, niż ostatnio, tętno 161, ale jakoś się trzymam. 10 skoków  / 10 thursterów - lewa ręka coś mnie napieprza ( w barku i w łokciu), ale nie w trakcie podnoszenia, tylko kiedy mam ciężar opuszczony przy barku i robię przysiad. 10 skoków (tętno 164) / 8 thursterów- lewa ręka mówi dość. Rozluźniam, jeszcze dwa- kurna 10:11. 10 skoków / 5 thursterów- koniec, lewa ręka mówi pass. Nie mogę nawet utrzymać obciążenia podczas przysiadu, bo się zsuwa do przodu, a nie mam siły ustabilizować... :-(  Jest gorzej, niż było dwa tygodnie temu.

Coś czuję, że ch€j będzie, a nie zawody. W niecałych 11,5 minuty mam zaliczonych 115 powtórzeń- to za mało, żeby się zakwalifikować, sądzę, że poniżej 160 w ogóle nie ma o czym gadać :-(

Mam nadzieję, że uda się jeszcze przed końcem czerwca poprawić trochę ten wynik, ale szczerze mówiąc cienko to widzę. Cały mój dotychczasowy optymizm szlag trafił. Najgorsze, że poświęcam temu czas, energię i miałem nadzieję, że udowodnię coś sam sobie, a tu ... wyszło jak zwykle. Jutro ważny dzień- albo się podniosę, albo pogrążę. Udało mi się dostać na trening w boxie reeboka. Będzie ustawiony w środę i czwartek na AWFie. Będą certyfikowani instruktorzy reeboka- nie wiem, jak mi to pomorze (czy w ogóle), ale zobaczymy. Zmierzę się z jakimś wyznaczonym przez nich, a nie przez siebie zadaniem, może będę miał okazję trochę poprawić technikę w kipping- jak ktoś wie o co chodzi i patrzy z boku, może wyłapie jakiś błąd, który popełniam, a go nie widzę. No i może spróbuję sił na kółkach, choć z tym barkiem, to sam nie wiem.

Jeszcze jedna rzecz mnie zdeprymowała. Obejrzałem sobie film z eliminacji kobiet. Aktualnie najlepsza na świecie "córka Thora" robiła ten sam trening, co ja ostatnio, w którym wymiótł Khalipa. Ona podrzucała sztangę 50kg- a zatem lżejszą, niż ja. Zrobiła 11:40, ale na filmie jest jej wiosłowanie- dystans 2km, spróbowałem też takiej techniki- czyli wolniej, ale bardzo długi i dynamiczny ruch w tył, tak, żeby maksymalnie wyciągnąć metry przy jednym powtórzeniu http://games.crossfit.com/video/annie-thorisdottirs-world-record-event-2. Nie wiem, ile płynęła, ja w każdym razie popłynąłem tak 1000m w 3:21, czyli teoretycznie mógłbym całość machnąć poniżej 7:00, ale nie byłem w stanie wytrzymać takiego tempa- nie siłowo, tylko kondycyjnie. To druga porażka w dniu dzisiejszym.

piątek, 25 maja 2012

W odniesieniu do rekordu Khalipy

No właśnie- jak to przeczytałem, pomyślałem- koniec świata. Sam ergometr to dla mnie minimum 7 minut... Dziś sprawdziłem.

2km na ergometrze
50 przysiadów jednonóż (wykonanych na zmianę- prawa/lewa)
30 zarzutów na klatkę 100kg

Jestem bardzo zadowolony 16:31, z tym, że są jednak pewne drobne różnice :-) Po pierwsze nie wiedziałem zupełnie jak mi pójdzie ze scyzorykami- nigdy nie próbowałem robić takiej ilości i postanowiłem, że od tego zacznę, a dopiero później powiosłuję. Przysiady zrobiłem w równe 3 minuty, ale po 38 musiałem zrobić chwilę przerwy dla rozluźnienia nóg i wyrównania oddechu- jakieś 30 sekund. Na wiosłach 7:41 i to mi dało w kość, jeśli chodzi o kondycję. Niestety straciłem trochę czasu, bo ktoś mi rozmontował sztangę, którą sobie przyszykowałem i musiałem od nowa założyć obciążenie. Tu dochodzimy do sedna sprawy- same zarzuty zrobiłem w niecałe 4 minuty- w trzech podejściach po 10 powtórzeń, z tym, że nie zarzucałem 100kg, tylko 70kg. Nie wiedziałem jak się do tego zabrać, bo obawiałem się, czy nie przeholuję z ciężarem. Generalnie 70-ką, mogłem też zarzucać z ud- bez robienia przysiadu za każdym razem i bez wyciągania z ziemi (Khalipa tak robił na zawodach), z tym, że 100kg tak nie zarzucę ani razu- sprawdziłem po skończeniu- muszę zarzucać wyciągając z ziemi i przypuszczam, że na jedno podejście nie wrzucę więcej, niże 5-7 razy. Potem potrzebowałbym przerwy i nie jestem wcale pewien, czy w ogóle zarzuciłbym to 30 razy.

Następnym razem (czytaj za dwa lub trzy tygodnie) spróbuję to samo zrobić z 80-ką, myślę, że powinienem dać radę. Teraz przynajmniej mam punkt odniesienia i wiem, jaki czas muszę poprawić :-)

środa, 23 maja 2012

33:31- szału nie ma, ale dałem radę :-)

Dzisiaj wreszcie przebrnąłem przez ten zestaw. Zajebisty trening w sumie, tylko strasznie ciężkie to wyciskanie. Ostatecznie zdecydowałem się na 80kg, z 95 nie dałbym rady- musiałbym zmniejszyć. I tak nie byłem w stanie pociągnąć takich długich serii na raz. Gdyby to robić na zawodach, to musiałbym odpoczywać ze sztangą w górze na zablokowanych łokciach, a tak nie robiłem- odkładałem. Generalnie wiosłowanie w tym zestawie to na prawdę chwila wytchnienia, jeśli się przyjmie "pace" na poziomie 2min na 500m, to jest fajne tempo, żeby serce popracowało, a jednocześnie trochę wytchnienia łapią tricepsy i klatka. Z wyciskaniem jest znacznie gorzej. W pierwszym podejściu rozbiłem 30-tkę na 18-8 (9 nie poszedł i kulałem)-4, następne podejście też nie było na raz 10-6 (7 znowu kulałem)-4 i w ostatnim podejściu zrobiłem 6 i 4. Przerwy w trakcie jednego podejścia robiłem po 15-30 sekund. Wiosłowanie bez zarzynania 500m-1:50; 1000m-4:02; 2000m-8:14.

Naprawdę fajny trening- kompletny, wymagający, jestem bardzo zadowolony. Z drugiej strony sprawdziłem z ciekawości jak wygląda kwestia efektów u ludzi, którzy startują w regionalkach w stanach- generalnie robią to w granicach 15minut i oczywiście wyciskanie ciężarem własnego ciała, czyli w większości przypadków między 85, a 100kg. Demonstracja tego WOD nagrana przez instruktorów jednego z klubów zawierała czasy 23 i 27 minut- jeden z gości o wadze niecałych 80kg, drugi podobnie, jak ja. Czy 27 minut jest w moim zasięgu? No, pewnie za 6-8 tygodni tak, ale nie wiem, czy dam radę z obciążeniem, może uda się w międzyczasie zbić wagę i poprawić siłowo- od tego wszystko zależy.

Wiem już na pewno, że ten trening będę chciał sobie co jakiś czas zaaplikować, jako powtarzalny element przygotowania- bardzo mi się podobało. Już pod koniec drugiej serii wyciskania czułem że organizm się zakwasza, a mięśnie straciły elastyczność z powodu mikrourazów, także dałem sobie dzisiaj porządnie w dupę. Jest jeden problem, nawet w tej piwnicy, w której ćwiczę, gdzie o 6:00 rano są może 2-3 osoby istnieje ryzyko, że kiedy płyniesz na wiosłach, ktoś Ci się wpieprzy na ławkę. Także to jest pewien kłopot, dziś miałem akurat szczęście i wszystko poszło idealnie.

poniedziałek, 21 maja 2012

Nowy rekord świata- przytłaczające

Kuźwa,
To jest całkowicie poza moim zasięgiem, ale to całkowicie. Z końcem tygodnia postaram się jakoś do tego odnieść, tak, żeby wiedzieć.
Northern California regionals 2012- Khalipa's new record
2km na ergometrze
50 przysiadów jednonóż
30 zarzutów na klatkę 100kg
To wszystko w 11:24!!!

Tutaj już nieco bardziej realnie, ale nadal.... hmmm jutro się z tym zmierzę.

Za wczoraj

Wczoraj się jednak nie złożyło- nie byłem na treningu, ale odrobiłem to dzisiaj.

Moja aktualna waga 95kg i po 2 razy 20kg/20kg/25kg/(30kg-fail)25kg/25kg/25kg/20kg- 2:40

Zabrało mi to więcej czasu, niż sądziłem, bo nie miałem do czego podwiesić obciążenia i musiałem chwytać je stopami- to trochę kłopotliwe, ale mówiąc szczerze, było by mi i tak trudno ten czas poprawić, bo po trzecim podejściu, kiedy zwiększyłem obciążenie czułem, że już będzie ciężko, no i tak się stało, podciągnąłem się raz i drugiego razu nie mogłem wymęczyć- do połowy i koniec. Także zmieniłem obciążenie na mniejsze i powtórka, przy czym przed piątym podejściem dałem sobie 30 sekund na odpoczynek. W tym zestawie drugie powtórzenie sprawia, że jest znacznie trudniej to ćwiczenie wykonać, niż może się wydawać.

Za to na jutro jaki jest ambitny plan.... nie wiem, czy dam radę :-(

For time:
Row 500 meters
Body weight Bench press, 30 reps
Row 1000 meters
Body weight Bench press, 20 reps
Row 2000 meters
Body weight Bench press, 10 reps

Aktualnie 10 powtórzeń z ciężarem 95kg to może być max, a musiałbym zrobić tak 6 serii... nawet bez wiosłowania w przerwach byłoby ciężko, ale nic, będę robił do upadłego i zobaczymy jak to wyjdzie. Nie wiem, tylko, czy nie byłoby wskazane zmniejszyć ciężar i zajechać się kondycyjnie, zamiast walczyć siłowo, bo to i tak nie do ujechania- pierwszą trzydziestkę i tak będę musiał rozbić na 3 podejścia... No nic zobaczymy, muszę to przemyśleć, jak zejdę do 80kg na ławce, to może dam radę... Tylko te 2000 metrów hmmm, no nic, nie miało byc lekko, tylko wręcz przeciwnie.

sobota, 19 maja 2012

Wolna sobota

500m biegu; 3 rundy: 10 podciągnięć; 15 pompek na poręczach; 10 przysiadów 100kg; 10 wymachów oburącz ciężarem 20kg przed sobą; 500m biegu- 28minut

Najtrudniej było mi na przysiadach w ostatnich dwóch turach, chociaż prawdę mówiąc w ostatnich dwóch było mi już ciężko na wszystkim, tylko pierwsza seria przeszła tak, jak zaplanowałem- zabrała mi niecałych 5minut. Później wysiadałem kondycyjnie, do stanowiska ze sztangą ledwo się dowlokłem w ostatniej turze. Nie mniej przysiady najbardziej mi dawały do wiwatu, bo to było najbardziej wymagające siłowo, a trzecie w kolejności i na prawdę wyprułem się na tym, chociaż przed treningiem, planowałem zrobić wszystkiego po 15. Z tym, że wiedziałem, że jeśli uda mi się wymęczyć 15 podciągnięć w pierwszej serii, nie utrzymam tej liczby powtórzeń później. Zmieniłem zdanie zakładając obciążenie na sztangę- byłem po biegu, który udało mi się zrobić w przyzwoitym czasie (1:24) i poczułem, że po 10 będzie lepiej- słusznie. Gdyby wrzucił sobie 15 powtórzeń podrzutów odważnika na koniec może byłoby OK, ale nie wiem, jak by było z podciąganiem, bo ostatnią serie i tak robiłem na raty (7 i 3). Generalnie jestem nawet zadowolony

Jutro spróbuje zrobić dzisiejszy WOD, czyli 7 serii podciągania po 2 powtórzenia z dodatkowym obciążeniem. Nie mniej, szukając wyzwania na jutro trafiłem na zestaw z ostatnich zawodów regionalnych w Stanach:

For time:
Three rounds of:
345 pound Deadlift, 7 reps
7 Muscle-ups
then,
Three rounds of:
21 Wall ball shots, 20lb ball
21 Toes-to-bar
then,
100 foot Farmer carry, 100lb dumbbells
28 Burpee box jumps, 24" box
100 foot Farmer carry, 100lb dumbbells
3 Muscle-ups
Ben Smith 13:24!!!  CO KUR@#?!

piątek, 18 maja 2012

5 rounds of 10 x 65kg power cleans + 15 dips @ 15:27

15:27- szału nie ma mówiąc delikatnie, ale jestem zadowolony. Gdybym stanowisko do podrzutów miał bliżej stanowiska do pompek na poręczach pewnie urwałbym ze 30-40 sekund jeszcze. Z drugiej strony nie wiem, czy nie padłbym na zawał wtedy.

To boli
Spostrzeżenia: Nie mam pojęcia co robią sztangiści podrzucając te ciężary ponad 200kg- mają suspensory, czy jak?! Starałem się odbijać sztangę o uda, ale nie zmienia to faktu, że, jak człowiek jest trochę zmęczony, to i tak przeciąga ją sobie przez interes, albo wprost odbija ja nim, bo "jakoś tak wyszło". Smutne doświadczenie- nad techniką będę musiał popracować, bo to naprawdę poważna przeszkoda! Ze dwa razy miałem ochotę rzucić sztangę i przerwać, tak sobie przywaliłem w jajka.

Jest jeszcze jeden problem, związany podobnie, jak przy przysiadach ze sztangą w górze, z moją obręczą barkową. Żeby mieć zaliczone powtórzenie podrzutu, trzeba wyprostować w pełni biodra w górnej fazie i łokci powinny wyraźnie być skierowane do przodu.

Ja mam jeszcze bardziej "w dół"
Biodra spoko, ale z łokciami jest kłopot. Co bym nie robił, rozjeżdżają mi się na boki i może nawet wystają trochę przed klatkę, ale jest to nieco dyskusyjne. Prawdę powiedziawszy są wypchnięte w przód na tyle, na ile mogę, ale skierowane są w dół- nie ma co ściemniać.


No i ostanie spostrzeżenie- kiedyś potrafiłem wiosłować na ergometrze z tętnem 191 na finiszu. Teraz nie mam już takich skoków tętna. Jak podniesie mi się do 172 jestem bliski zawału. Fakt, że dość długo jestem w stanie pracować w zakresie 158-168, ale męczące jest to strasznie. Zobaczymy, jak to się zmieni z czasem i czy się zmieni.

czwartek, 17 maja 2012

Plan na jutro

Natchnął mnie dzisiejszy WOD- zarzuty na klatkę 65kg i podrzuty 10kg piłki. Niestety nie mam piłki i nie bardzo miałbym gdzie nią rzucać, ale nie miałem koncepcji na jutro i już mam- zrobię zarzuty po 10 powtórzeń, i pompki na poręczach po 15 w pięciu seriach na czas. Zobaczymy, jak mi pójdzie.





Jak osiągnę ten poziom... znaczy czas się leczyć psychiatrycznie.


wtorek, 15 maja 2012

Analiza

Dziś bogatszy o wczorajsze doświadczenia podszedłem do treningu eliminacyjnego ponownie. Przeanalizowałem wszystko wcześniej dokładnie.

Po pierwsze, muszę sobie ustalić "pace", żeby nie paść kondycyjnie, po drugie zdecydowałem, że jednak będę to robił z hantlami, bo trochę trudniej wypychać obciążenie, ale tą różnicę i tak trzeba niwelować, a moje nadgarstki wyraźnie mniej cierpią, niż ze sztangą.

No, i jak pomyślałem, tak zrobiłem. Przyjąłem tempo dwóch serii na trzy minuty na początek. Czyli 10 x thurstes 40kg + 10 x wskok na skrzynię 60cm- maksymalna ilość serii w 12min. Prawdę mówiąc wskakuję na ławkę, czyli 50cm, ale przyjmuję, że na początek może być.

Prawie udało się zrealizować plan- zrobiłem 7 pełnych serii i 10 skoków na skrzynię, czyli miałbym zaliczonych 150 powtórzeń. Niestety thurstery z tym obciążeniem są dla mnie naprawdę trudne do wykonania w takim tempie. Pierwsze 4 serie jeszcze nieźle, ale później już ciężko. Najgorzej, że przysiady mogę robić spokojnie, ale wypchnąć obciążenie w górnej fazie, szczególnie, kiedy idzie to nierówno... będzie trzeba popracować. Nawet gdybym przyjął, że kondycyjnie będę lepszy za miesiąc, to i tak będę miał kłopot z wykonaniem większej ilości powtórzeń w tym czasie ze względu na thurstery właśnie. No nic, zobaczymy.

Zauważyłem natomiast inny bardzo pozytywny aspekt, bieg na salę, rozgrzewka, trening, rozciąganie (prawie 10 minut) i bieg spowrotem zajęło mi łącznie 40 minut- super. Przy czym dodać należy, że po skończonym ćwiczeniu miałem już tylko ochotę się napić, wyrzygać i zasnąć- w tej kolejności, także nie było wcale lekko.

Po dotarciu do domu wziąłem Antoninę na poranną toaletę i znaleźliśmy europaletę pozbruku- patrzę i wydaje mi się, że jest trochę wyższa, niż 60cm... Myślę sobie- sprawdzimy, 3 serie po 10 i zobaczymy, czy jest istotna różnica. No, więc faktycznie trochę jest, ale nie jakoś znacząco, za to zrobiłem tylko 2 serie, bo za 15 siódma już trochę ludzi się przechadza w okolicy i wszyscy się gapią na wariata skaczącego po pozbruku. Nawet Antonina miała wielkie oczy... choć możliwe, że akurat spojżałem na nią podczas wypróżnienia, więc może to nadinterpretacja. Tak, czy inaczej zjadła mnie trema :-)

poniedziałek, 14 maja 2012

Lekko ograniczony

Dzisiaj zrobiłem pierwsze podejście do Thursterów, które są elementem eliminacyjnego WOD na zawody w Krakowie. Na jedną rundę wchodzi 10 powtórzeń z ciężarem 40kg. Niestety będę musiał takich serii wykonać około 10, żeby się zakwalifikować i tu pojawia się problem- strasznie mnie napierdzielają nadgarstki, kiedy robię to ze sztangą, a kiedy robię to z hantlami, to dla odmiany lewa ręka mi ucieka w trakcie przysiadu i podczas wypychania ciężar po lewej stronie prowadzę po nieco innym torze, co powoduje, że ćwiczenie wykonuje mi się dużo ciężej. Zrobiłem 3 serie ze sztangą i 3 z hantlami. Ostatnie dwie po 8, a nie po 10, bo siadała mi lewa ręka, z tym, że to jest do przewalczenia- tych 6 serii zabrało mi 14 minut. Limit czasu przewidziany na eliminacjach, to 12 minut, a dojdą do tego jeszcze skoki na box- dzisiaj w przerwach podskakiwałem, jak na skakance- to nie to samo, ale jakiś punkt wyjściowy musiałem sobie przyjąć. Od przyszłego tygodnia będę robił już serie "by the book", więc dowiem się, jak wyglądam kondycyjnie z tą zabawą.

Próbowałem też robić przysiad ze sztangą nad głową- to prawdziwy dramat. Mam tak spięte barki, że muszę bardzo uważać, żeby podczas przysiadu sztanga nie spadła mi na głowę...
 Nawet niewielka waga sztangi sprawia trudność w kontrolowaniu obciążenia. Co gorsza, w razie, gdybym musiał upuścić sztangę do tyłu, to moja obręcz barkowa mi na to nie pozwala- hmmm. Zaniedbania i błędy młodości.. ;-)

Jedna pozytywna zmiana nastąpiła natomiast- wykonując "toes to bar" robię 15 powtórzeń bez problemu i to nie stosując metody "kipping", bo jest mi trudniej. Także bez "bujania" 15-tkę sobie macham. Zrobiłem tylko dwie serie, ale trzecią też bym wymęczył, jak by trzeba było.

sobota, 12 maja 2012

Zacząłem na poważnie

Wczoraj wreszcie na poważnie zacząłem. Wstałem rano i zmierzyłem się z Angie (trzy rundy po 21/15/9 powtórzeń- ciągi 100kg + pompki stojąc na rękach). Zabrało mi to 16 minut, czyli dokładnie 8,5 raza więcej, niż aktualny rekord świata :-)


Zamiast pompek w staniu na rękach zrobiłem wyciskanie sztangi stojąc z ciężarem 60kg, ale myślę, że to podobny wysiłek. O dziwo najbardziej przybiło mnie właśnie to, a myślałem, że ciągi mnie przerosną. Pierwszą serię wyciskania robiłem na dwie raty, drugą też, a trzecią jakoś pociągnąłem, ale już siłą woli. Ciągi bez problemu, myślę, że dał bym radę 3 x 21, choc przyznaję, że prostownik grzbietu po zakończeniu wyraźnie dawał znać, że jest na mnie obrażony za to, co mu zrobiłem, ale nic, jutro będzie pewnie jeszcze gorzej ;-)

Mam po tym wszystkim jedną zasdniczą refleksję- ten kto wymyślił regulowany stojak do sztangi był geniuszem- gdybym miał tą 60-kę zarzucać co serię, bankowo bym się porzygał.

Po wszystkim postanowiłem sie ukarać 4 seriami kipping pullups- 12/10/9/9, czyli to takie "kipping" tylko z nazwy, po tyle można spokojnie zrobić podciągając się normalnie- zabrało mi to 4 minuty. Prawdę mówiąc, jeśli myślę o starcie w zawodach, w tym czasie powinienem zrobić dwie serie po 40, a nie 40 wszystkiego do kupy. No ale ni cholery nie wychodzi mi to i wcale nie jest mi łatwiej, tylko chyba nawet trudniej się podciągac tą metodą. Może zacznę sobie podczepiać gumę do tyłka? Tylko to trochę wstyd, jak ktoś przyuważy, a nie wie, o co chodzi... Na Malcie na przykłąd, no przecież obciach na maksa...

poniedziałek, 7 maja 2012

Jak bardzo jestem w tyle...

Właśnie jadę do Warszawy. W pociągu miałem chwilę, żeby wejść na YT i zobaczyć jakieś bardziej lub mniej ciekawe filmy. Obejżałem sobie ten z eliminacji regionalnych kobiet...
No więc mam wątpliwości, czy dałbym radę. Obciążenia może nawet nie są wyzwaniem, tylko tempo i podciąganie. Kurde, technika "kipping" jest dla mnie zagadką, jak próbuję podciągać się w ten sposób, bliżej mi do kołowrotów gimnastycznych, niż podciągnięć już przy 5-6 powtórzeniu.
Także ten wirujący wokół drążka gość, to najpewniej ja próbujący się podciągać.

wtorek, 1 maja 2012

Roweruję

Więc jest postęp, od kilku dni regularnie jeździmy rodzinnie na rowerach. Ma to tą dobrą stronę, że robię cokolwiek, ale nie zmienia faktu, że nadal nie zacząłem trenować. Jednocześnie jakiekolwiek próby "dociśnięcia" na rowerze kończą się atakami gniewu ze strony Pięknej, która strofuje mnie, że przecież wiozę dziecko. No niby prawda, wiozę, ale przypuszczam, że u podstaw tych zachowań leży jednak fakt, że ona zostaje z tyłu :-)

Poza tym kolejny sukces wychowawczy- noszenie przez rodziców kasków rowerowych w domu (przy śniadaniu, przy obiedzie itp.) po kilku dniach zaowocowało tym, że Mały Drań przestał wpadać w histerię, kiedy mu się założy kask. Pozwala go sobie ubrać, nie ściąga i sam go przynosi :-)