wtorek, 15 maja 2012

Analiza

Dziś bogatszy o wczorajsze doświadczenia podszedłem do treningu eliminacyjnego ponownie. Przeanalizowałem wszystko wcześniej dokładnie.

Po pierwsze, muszę sobie ustalić "pace", żeby nie paść kondycyjnie, po drugie zdecydowałem, że jednak będę to robił z hantlami, bo trochę trudniej wypychać obciążenie, ale tą różnicę i tak trzeba niwelować, a moje nadgarstki wyraźnie mniej cierpią, niż ze sztangą.

No, i jak pomyślałem, tak zrobiłem. Przyjąłem tempo dwóch serii na trzy minuty na początek. Czyli 10 x thurstes 40kg + 10 x wskok na skrzynię 60cm- maksymalna ilość serii w 12min. Prawdę mówiąc wskakuję na ławkę, czyli 50cm, ale przyjmuję, że na początek może być.

Prawie udało się zrealizować plan- zrobiłem 7 pełnych serii i 10 skoków na skrzynię, czyli miałbym zaliczonych 150 powtórzeń. Niestety thurstery z tym obciążeniem są dla mnie naprawdę trudne do wykonania w takim tempie. Pierwsze 4 serie jeszcze nieźle, ale później już ciężko. Najgorzej, że przysiady mogę robić spokojnie, ale wypchnąć obciążenie w górnej fazie, szczególnie, kiedy idzie to nierówno... będzie trzeba popracować. Nawet gdybym przyjął, że kondycyjnie będę lepszy za miesiąc, to i tak będę miał kłopot z wykonaniem większej ilości powtórzeń w tym czasie ze względu na thurstery właśnie. No nic, zobaczymy.

Zauważyłem natomiast inny bardzo pozytywny aspekt, bieg na salę, rozgrzewka, trening, rozciąganie (prawie 10 minut) i bieg spowrotem zajęło mi łącznie 40 minut- super. Przy czym dodać należy, że po skończonym ćwiczeniu miałem już tylko ochotę się napić, wyrzygać i zasnąć- w tej kolejności, także nie było wcale lekko.

Po dotarciu do domu wziąłem Antoninę na poranną toaletę i znaleźliśmy europaletę pozbruku- patrzę i wydaje mi się, że jest trochę wyższa, niż 60cm... Myślę sobie- sprawdzimy, 3 serie po 10 i zobaczymy, czy jest istotna różnica. No, więc faktycznie trochę jest, ale nie jakoś znacząco, za to zrobiłem tylko 2 serie, bo za 15 siódma już trochę ludzi się przechadza w okolicy i wszyscy się gapią na wariata skaczącego po pozbruku. Nawet Antonina miała wielkie oczy... choć możliwe, że akurat spojżałem na nią podczas wypróżnienia, więc może to nadinterpretacja. Tak, czy inaczej zjadła mnie trema :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz