piątek, 31 maja 2013

Pierwszy powakacyjny trening w CCR Poznań

Niestety, krótkie wakacje już za mną. Szkoda, ale co zrobić. Byliśmy w Barcelonie. Opuszczę informacje turystyczne, bo o tym poczytać można gdzieś indziej.  Pozwolę sobie tylko wspomnieć, że takie wakacje pozwalają cieszyć się urlopem i miejscową kuchnią, nie rujnując swojej diety. Ryby, owoce morza, świeże warzywa i owoce... Super!
Ekipa XFit Barcelona

Poza tym, cóż- kultura rowerowa rozwinięta bardzo, ale piesi także wchodzą na drogi rowerowe, a niektórzy rowerzyści nie mają wyobraźni. Parki i place- fantastyczne miejsca do treningu, a plaża w byłej wiosce olimpijskiej to miejsce idealne na treningi CF. Tam z resztą spotkałem ekipę XFit Barcelona. Pomimo niezwykle mile spedzanego czasu spoglądałem na ich trening z zazdrością. To chyba jedyna rzecz, której mi brakowało przez ten tydzień.  Tutaj jeszcze jedno spostrzeżenie. Ekipa z Xfit, za wyjatkiem może 2 osób miala by w CCR okazję poprawić formę- zarówno technicznie, jak i fizycznie ;-) Piszę to z pełną odpowiedzialnością.
 Dzisiejszy trening po przerwie bardzo przyjemny. Nie za ciężko, ale przemoklem dokladnie. Na zakończenie spróbowałem jeszcze sprawdzić ile mogę zarzucić. Podejrzewałem, że około 110-120kg. Niestety-braki techniczne- 90kg spokojnie, nawet bez wejścia pod sztangę. Przy 100kg to się już nie udaje. Także pomimo frajdy z dzisiejszych zajęć na próbie siłowej poległem.

100ka, która dziś mnie pokonała :-)

piątek, 17 maja 2013

Prawie 300 ;-)


Nie, nie chodzi o tytuł filmu ;-) Chociaż jakby ktoś chciał się doszukiwać analogii, to pewnie na siłę można.

Zrobiliśmy dziś następujący WODzik.
10 serii HSP- w każdej max ilość powtórzeń, jaką sie uda wykonać w jednym ciągu;
8 serii power snatch- ta sama zasada, ciężar (40kg)
6 serii pompek- ta sama zasada
4 serie- swingów kettlem (25kg)
i 2 serie wyciskania ciężarem własnej masy ciała (95kg).
Time cap: 30 min

Do HSP podszedłem "doświadczalnie", to znaczy na zmianę próbowałem robic kipping z wybiciem nogami i siłowe. Niestety zarzuciłem próby nauczenia się kipping i wyraźnie to widać. Siłowo byłem w stanie zrobić więcej, niż technicznie.

Rwanie... hmmm. Szczerze mówiąc, sądziłem, że pójdzie mi lepiej. Robiłem już po 21 powtórzeń 50kg (nie w takim zestawie, ale jednak), więc przyjąłem, że jeśli chcę zrobić jak najwięcej powtórzeń, to powinienem trzymać równe tempo i ilość powtórzeń. Zaplanowałem 8 podejść po 15 powtórzeń, niestety już w trzecim poczułem, że to będzie za dużo. Ostatecznie trzymałem po 10.

Pompki- prawie, jak Tabata, także po 20, ostatnie dwie serie poszły słabiej

Czas skończył mi się po 7 powtórzeniach w ostatnim podejściu do wymachów kettlem, ale nikt nie zdąży, więc nie czułem się z tym faktem źle ;-) Nie zmienia to faktu, że za długo odpoczywałem przy HSP, ale to kwestia kombinacji i braku zdecydowania w tym, co właściwie, czy może jak chcę robić.

Wyciskania zrobiłem tylko jedną serię, bo czas mnie już troszkę gonił- zrobiłem 7 powtórzeń 95kg. Miałem nadzieję, że machnę dyszkę, ale podobnie, miałem nadzieję, że po podliczeniu całego treningu będę w okolicy 300 powtórzeń. Niestety wyszło 270. Będzie trzeba z tym żyć ;-)

czwartek, 16 maja 2013

Złość można wypocić

Dzisiejszy trening pozwolił mi na całkiem normalne funkcjonowani w robocie,  choć ten tydzień jest już drugim, o którym mogę powiedzieć,  że "siada mi na psychę". Powiem więcej.  Mam
poczucie,że gdyby nie trening dostał bym na łeb.

To banalne, ale czasami te małe wygrane ze sobą stają się największymi sukcesami. Energia pozostawiona na sali powoduje, że w niektórych sytuacjach pozwalam sobie później w pracy podejść do problemów spokojniej, bo zwyczajnie nie mam siły się mocno wściekać.

poniedziałek, 13 maja 2013

Niedosyt... wyrzuty sumienia po 2 edycji Poznań Crossduathlon 2013

Zaplanowałem sobie udział w tej imprezie jako kluczowy start na drodze do triatlonowego debiutu. Niestety kontuzja wyraźnie krzyżuje mi plany. Ilekroć mam poczucie, że jest lepiej i jednak uda mi się wystartować, zaczynam znowu odczuwac naderwany mięsień. Nie wiem, czy to kwestia tego, że w przypływie optymizmu mniej uważam i przeciazam się niechcący, czy faktycznie jest za wcześnie, żeby na powarznie wchodzic w cykl treningowy... Trudno mi odpowiedzieć. Fakt jest taki, że na treningach siłowych sie nie przemęczam i staram się bardzo uważać, przykładałem się tylko bardziej do jazdy rowerem ostatnio, no i zrobiłem sobie dwa ostre treningi biegowe, do których okazja stał się uszkodzony rower.

Paradoksalnie to te biegi najbardziej mi dały w kość. W trakcie biegu nie czułem nawet specjalnie dykomfortu, ale zaraz po biegu już czułem, że jest trochę dziwnie, jak na tak krtóki dystans. Fakt, biegłem z plecakiem- to robi różnicę, ale spodziewałem, się, że może być trochę ciężej. Nie spodziewałem się natomiast, że będzie mnie po tym bolała noga przez 4 dni...

Koniec końców w niedzielę rano zdecydowałem, że nie startuję. Po pierwsze miałem sporo zajęć, po drugie biegałem w czwartek, a w niedzielę nadal czułem mocno dwugłowy- tak nie powinno być nawet po ciężkim treningu nóg. Szczególnie, że czułem tylko prawą (kontuzjowaną) nogę.

Dzisiaj mam klasyczny syndrom "wkur#@nia z powodu odpuszczenia". Czyli spoglądam sobie na trasę imprezy i zły jestem na siebie, że nie zebrałem się i nie spróbowałem, choćbym miał być ostatni na mecie. Pogoda była kijowa, czułem sie kiepsko, ale trzeba było to zrobić. Jak wiadomo, mądry dopiero po fakcie.... Poniżej krótki opis trasy. Kurde, mogło być nieźle.


piątek, 10 maja 2013

CCR Poznań- gdzie, jak nie tu?

Dzisiejszy trening zajebiście- nie będę się rozwodził na temat zawartości, czy objętości ćwiczeń- było super. Przypasowała mi skakanka, bo akurat nie wziąłem swojej i udało mi się wziąć taką, na której idealnie mi się skakało- nie plątałem się itd. Ale nie o tym miałem pisać.

Dzięki chłopaki- high 5!
Na wczorajszy trening dojechałem jak zwykle rowerem, ale po zakończonych ćwiczeniach, zbierając się do pracy odkryłem laczka w tylnym kole. I co? Do biura 3,5km- wiadomo, mogę biegiem, ale jak to teraz rozwiązać logistycznie z rowerem i w ogóle... No kłopot trochę generalnie. Ale nie w CCR! Kuba, który też przyjechał rowerem, a jak widać jest bardziej przewidujący, zaproponował mi od razu dętkę, Marcin- rower, a drugi Kuba, podwózkę samochodem do miejsca przeznaczenia, a jakbym chciał, to nawet z rowerem, bo ma kombi... Bez pytań, bez wątpliwości- po prostu.

Gdzie indziej znalazłbym takie wsparcie nawet o nie nie prosząc? Wspomnę, że to była reakcja na moje pytanie o pompkę do roweru, bo planowałem dodmuchać i dojechać jak najdalej. Na tym nie koniec! Kiedy stwierdziłem, że dentka się przyda, ale zmienię później, bo teraz się śpieszę, Marcin zaproponował, że jak będzie miał czas, to zmieni mi tą dentkę. Mówiąc szczerze nie podszedłem do tematu poważnie (błąd!), bo bez przesady, dziecko nie jestem- poradzę sobie, a on ma przecież swoją robotę itd. Drugi Kuba podwiózł mnie zatem kawałek i dalej podbiegłem. Około 16-ej dostałem SMS od Marcina: "Wpadaj po pracy, maszyna czeka." No więc powtórzę pytanie: gdzie indziej może nas spotkać coś takiego?! Przyjeżdżasz, robisz zajebisty trening, okazuje się, że masz kłopot i od ręki zostaje rozwiązany i to w taki sposób! Dzięki!!! To są małe rzeczy, które sprawiają, że codzienna rutyna treningowa to coś więcej, niż zestaw ćwiczeń, to okazja do tego, żeby spotkać ludzi, którym się chce, którym zależy i którzy są pozytywnie nastawieni niezależnie od okoliczności. Dzięki temu "ładuje się akumulatory" dwa razy bardziej, a w naszej codzienności, to jest nieoceniona sprawa.


wtorek, 7 maja 2013

Rekonwalescencja z CCR Poznań

Dzisiaj po raz pierwszy spróbowałem zrobić trasę do nowej siedziby CCR rowerem w normalnym ruchu ulicznym. Niestety zajmuje mi to około 30 minut. Biorąc pod uwagę, że wyjechać z domu mogę nie prędzej, niż 7:10, raczej będę się spóźniał na poranne treningi, ale czas pokarze, może sie uda coś z tym zrobić.

Dzisiaj odpuściłem trening z grupą, bo po ostatnim razie czułem trochę kontuzję. Postanowiłem stopniowo przyzwyczajać się do tych ruchów, które mniej narażają mnie na odnowienie kontuzji, ale jednak angażują naderwany mięsień. I tak, po 30 minutowej jeździe rowerem dogrzałem nieco górną część ciała i zrobiłem następujący zestaw:
- 10 serii over head squat po 15 powtórzeń z samym gryfem (20kg), robiąc około 30 sekundowe przerwy;
- 5 serii front squat po 10 powtórzeń z samym gryfem- przerwy jak wcześniej;
- 5 serii łączonych front squat 10 powtórzeń  + 5 powtórzeń zarzutu z ciężarem 40kg- przerwy około minuty;
- 5 serii wyciskania na barki stojąc, po 10 powtórzeń (40kg);
- 5 serii sumo dead lift z wyciągnięciem sztangi do czoła, po 10 powtórzeń (40kg).
W obu ostatnich ćwiczeniach robiłem przerwy po około 1 minutę.
Trening niezbyt wymagający, ale w sumie cieszę się, że nie używałem większych obciążeń, ani nie próbowałem podkręcać tempa, bo po pierwsze teraz, po południu nie czuję nic niepokojącego w miejscu urazu, a po drugie w trakcie wykonywania ćwiczeń miałem okazję popracować nad techniką. Szczególnie przy over head'ach i przysiadach "przednich".

Przy OHS odkryłem ciekawą rzecz, a mianowicie nigdy wcześniej nie robiłem tego ćwiczenia w ilości powtórzeń większej, niż 5-8 i nigdy w takiej ilości serii oraz przy tak krótkich przerwach. Około 5 serii zauważyłem, że drętwieją mi palce od zaciskania ich na trzymanym w górze gryfie. Ciekawe uczucie- nie wiązało się z utrata uchwytu, tylko po opuszczeniu ramion nagle czułem, że zaczyna do palców dopływać krew :-)

Front squat- bez ćwiczeń mobilizacyjnych na wstępie się nie da. W ostatnich 2 seriach już i tak nie byłbym w stanie robić na przykład thursterów, ze względu na ból nadgarstków- właściwie jednego (lewy wysiada). Prawą stronę kontroluję wyraźnie lepiej- sztanga się nie ześlizguje i nie tracę uchwytu, nie mam kłopotu z utrzymaniem łokcia w odpowiedniej pozycji. Po lewej stronie robi się trudno po 4-5 powtórzeniach. Ale nawet głęboki przysiad nie powoduje dyskomfortu, więc myślę, że jeśli chodzi o to ćwiczenie mogę stopniowo sobie aplikować większe obciążenia.

Snatch- nawet pomimo niewielkiej wagi czuję, że dynamiczny ruch bioder trochę może nadwyrężać uszkodzony mięsień, nie mniej nie czułem nic niepokojącego. Takich kilka powtórzeń w celu poprawiania techniki i delikatne obciążenie, żeby poczuć, że się coś podrzuca wydaje się być bezpiecznym rozwiązaniem, ale raczej nie będę zwiększał ciężaru w najbliższym czasie.

poniedziałek, 6 maja 2013

Trening outdoor z dzieckiem

Dzisiaj kilka przemyśleń na temat zabaw z dzieckiem na zewnątrz. Mały Drań jest co prawda za mały na razie, żeby na poważnie podchodzić z nim do ćwiczeń, czy nawet zabaw ruchowych w jakimś bardziej zorganizowanym wymiarze. Natomiast już od dłuższego czasu obserwuje moje poczynania i jestem przekonany, że zaznajamianie go z treningiem i ćwiczeniami, jako elementami dnia codziennego jest jak najbardziej wskazane.

Co prawda przedłużony weekend majowy nie rozpieszczał nas pogodowo, ale ostatnie dwa dni pozwoliły nam na dwie dłuższe przejażdżki rowerowe, a także na spędzenie miłego przedpołudnia w parku. Podczas tego właśnie przedpołudnia mogłem zaobserwować, jak na dwulatka wpływają "sztuki" robione przez tatusia. Po pierwsze burpees, które on nazywa "foka i skok" (nie wiem, dlaczego foka, chyba dlatego, że tatuś najbardziej tego ssaka właśnie przypomina) są już stałym elementem zabaw ruchowych Małego Drania. Co ciekawe wprowadził go sam. Poza tym biega jak oszalały w kółko wołając "trening ćfice".

Dodatkowo, choć ze sztangą widział mnie może ze dwa razy w życiu bardzo lubi naśladować ruch zbliżony do rwania, czy overhead'a. I tutaj właśnie moje największe zdziwienie. Nikt go nigdy tego nie uczył, ale przysiada jak zawodowiec- proste plecy, kolana na zewnątrz i na całych stopach... Na zdjęciu obok widać nawet jak delikatnie pogłębia lordozę lędźwiową, żeby prawidłowo ustawić miednicę. Jak przypomnę sobie swoich podopiecznych z przeszłości, był to dla nich zawsze jeden z większych problemów przy nauce przysiadów- prawidłowa forma. Zwykle przenosili ciężar nadmiernie na palce, odrywając pięty, nie trzymali prostych pleców, a jednocześnie miewali problemy z ustawieniem kolan. Dziecko, nie ma jeszcze zazwyczaj przykurczy i znaczących dysproporcji siły, zatem łatwiej jest mu "wpaść" biodrami w głęboki przysiad. Natomiast nie odrywanie palców i prawidłowo ustawiony kręgosłup, to już kwestia, której zwykle trzeba przypilnować. Oczywiście dziecko nie utrzyma tej pozycji i w ramach zmęczenia na pewno forma zostanie "zagubiona", ale jeśli już coś z dziećmi robić, to własnie za wszelką cenę prawidłowo.

Stanie na rękach, czy głowie jest jeszcze stanowczo zbyt wymagające, ale nauka tych ćwiczeń była jedną z ciekawszych zabaw dla dwulatka- chodzenie jak niedźwiedź okazało się fajne, tylko, kiedy tata jest niedźwiedziem ;-)

Dlatego gorąco zachęcam- wszystko jedno, co robicie z dziećmi, czy jest to jazda na rowerze, na rolkach, zabawy w bieganie, czy kopanie piłki, gimnastyka... Róbcie to jak najczęściej, z zaangażowaniem, ale niech zawsze będzie to zabawa i niech zawsze będzie to oparte o prawidłową formę wykonywania ćwiczeń, kształtowanie dobrych odruchów jest niezwykle ważne.

sobota, 4 maja 2013

CCR Poznań w nowej siedzibie :-)

Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę, co mam napisać. Nowa lokalizacja, dla mnie trochę mniej "po drodze", ale to oczywiście wszystko kwestia organizacji. Jest wreszcie box z prawdziwego zdarzenia, w którym można powiedzieć, "ćwiczę w CCR", a nie w Trytonie, czy gdziekolwiek indziej. Nie jest to miejsce, mogące pod względem metrażu, czy wyposażenia konkurować z Reebok Crossfit Poznań, ale jak wiadomo, to nie sprzęt, ani metraż są tu najistoniejsze ;-)

Byłem na treningu 3-go. Zajebista sala!!! Jeszcze trwają prace, jeszcze nie są skończone szatnie jeszcze nie ma pełnego wyposażenia itd- who cares! Zrobiliśmy taki trening, że wracałem do domu śpiewając pod nosem, a na prawdę wychodząc miałem wrażenie, że nie dojadę do chaty i przyjazd rowerem był złym pomysłem. Zajebista atmosfera i pomimo, że ćwiczyły wspólnie w zespołach osoby zaawansowane i początkujące, wszyscy wyszli zadowoleni i każdy jeden (wzgl. jedna- Kasia rywalizowała z facetami robiąc pompki i wykroki z obciążeniem na czas i nie jestem pewien, ale zdaje się, że w wykrokach mnie pobiła) opuszczał box z poczuciem dobrze zainwestowanego czasu.

Jeśli chodzi o mnie, cóż, trochę czułem kontuzję, trochę sobie ją wmawiałem w niektórych momentach, żeby w głupi sposób się nie uszkodzić, ale dałem sobie do wiwatu. Jestem przekonany, że jeśli nie będę świrował z obciążeniem i nie poddam się presji próbując ścigać się za wszelką cenę, to w przeciągu 1-2 miesięcy będę mógł już normalnie ćwiczyć.

Poniżej wrzucam link do zdjęć na nowym fanpage CCR, od razu powiem, że to nie całkiem oddaje wrażenie. Myślę, że tamta lokalizacja daje nie tylko bardzo fajne możliwości wykorzystania przestrzeni wewnątrz, ale przy dobrej pogodzie biegi po parkingu będą zapewne standardem ;-) Trzymam kciuki, kibicuję i co... we wtorek jestem! Nie zdążę na poranny trening, nie dam rady także na 7:15, ale jakoś sobie poradzę ;-)

Zdjęcia z nowej siedziby CCR POZNAŃ