wtorek, 5 marca 2013

Zakwaszenie po treningu Cross Fit

Tak mnie dzisiaj natchnęło, bo niebawem mam do zaliczenia kolejny półmaraton, a niedawno słyszałem narzekania na zakwasy po treningu. Nie chodzi o czepianie się, ale wiele osób zwyczajnie tego nie wie. Nieprzyjemne wrażenia następujące po treningu zwykle od kilku do kilkunastu godzin nie mają zbyt wiele wspólnego z zakwaszeniem organizmu (czyli utratą równowagi kwasowo-zasadowej). Bóle mięśniowe występujące po treningu są zwykle (w 90% przypadków) spowodowane przez mikrourazy, czyli drobne uszkodzenia włókien mięśniowych pod wpływem ćwiczeń. Jest to zjawisko pozytywne, ponieważ w procesie regeneracji owe uszkodzone włókna będą się wzmacniały, a uszkodzone miejsca staną się grubsze i mocniejsze. Tak w znacznym uproszczeniu można by przedstawić teorię przyrostu tkanki mięśniowej.

Zakwaszenie organizmu jest wynikiem zbyt szybkich przemian i nadmiaru kwasu mlekowego oraz innych pochodnych wytężonej pracy mięśni, a także niedoborów soli mineralnych i innych pierwiastków i jest pochodna w znacznej mierze spalania tlenu oraz przemian azotowych. Wszystko to powoduje znaczne obniżenie wydolności pracy układu mięśniowego. Zakwaszenie jako takie ustępuje zwykle po 1-2 godzinach. Jest ono znacznie bardziej niekorzystnym zjawiskiem dla sportowców uprawiających dyscypliny wytrzymałościowe, jak biegi długodystansowe, triatlon, czy kolarstwo, niż dla osób trenujących siłowo.

Nie mniej, przy zestawach ćwiczeń takich, jak wykonywane w Cross Fit'cie zakwaszenie może wystąpić faktycznie dość łatwo, bo istotą tego rodzaju treningu jest nie tylko obciążenie mięśni pracą z ciężarem, ale także poddanie wszystkich działań presji czasu, a zatem będzie to długotrwałe działanie w warunkach beztlenowych lub powiedzmy na deficycie tlenowym.

Czy można się w związku z tym zabezpieczać przed zakwaszeniem? No można do pewnego stopnia, choć łatwiej jest to zrobić biegnąc maraton, niż wykonując "Fight gone bad". Kluczem jest oczywiście adaptacja organizmu, a zatem trening, trening, trening, do tego suplementacja i odpoczynek (regenracja). To trywialne- wiem, ale niczego lepszego nie potrafię doradzić. W dyscyplinie wytrzymałościowej możemy tak trenować, by kontrolować mniej więcej zapas sił i rozkładać je odpowiednio, by zminimalizować i możliwie oddalić w czasie proces zakwaszania. Wykonując WOD lub kilka, jak na zawodach, w krótkich odstępach czasu możliwość takiej analizy jest znacznie mniejsza. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jeden detal. Pojawiło się dziś video związane z powrotem do rywalizacji CFG Josha Bridgesa. Zobaczcie film:
Gość jest oczywiście bezapelacyjnie dobry i na bank może sprawić niespodziankę, nie mniej podkreślanie, że pobił czas Froninga jest o tyle nie na miejscu, że ich organizmy w momencie podejścia do treningu były w zupełnie innym stanie. Rich był po dwóch dniach wyczerpującej rywalizacji, zatem sprawdzenie tego, jak ktoś wypada w porównaniu z nim podchodząc do zadania "na świeżo" to właśnie pominięcie takich elementów, jak stan zakwaszenia organizmu, mikrourazy, nadwyrężenia i naciągnięcia, które przy takiej rywalizacji muszą wystąpić, czy choćby zwyczajne zmęczenie... To tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz