wtorek, 19 marca 2013

CrossFit, triathlone i takie tam na "starość"- urodziny w CCR Poznań ;-)

Dzisiaj się postarzałem... znowu. Nie jestem w stanie tego procesu ani zatrzymać, ani tym bardziej cofnąć, ale robię co mogę, żeby go spowolnić :-) Trzydzieści sześć lat- ja pier....

Pisałem już dlaczego CF, a dlaczego triathlone? Dlatego, że to szansa sprawdzenia się... kolejna. Jeżdżę na rowerze i bardzo to lubię, ale nie startowałem dotychczas w żadnych imprezach z tym związanych. Biegam już dość dawno- niezbyt szybko, niezbyt regularnie, ale daję radę trzymać mniej więcej równy poziom i mam z tego radochę. Z pływaniem jest w sumie najsłabiej, bo pływam tylko sezonowo i przepłynięcie 1000 m w czasie 45 minut to dla mnie wyzwanie. Nie mniej, mam poczucie, że muszę coś robić wydolnościowo, coś więcej, niż CF, bo po pierwsze- łatwiej gubię wagę, po drugie poprawiam się wydatnie jeśli chodzi o długotrwałą pracę tlenową, a także poprawiam swoje możliwości pracy beztlenowej (no zgoda, ta ostatnia rzecz w niewielkim stopniu, ale zawsze) i po czwarte czuję się zwyczajnie sprawniejszy.

Zaplanowałem na ten rok następujące zabawy:
- półmaraton poznański (07.04- bieg 21 km);
- duathlon nad Maltą (12.05- 6 km biegu przełajowego; 18 km jazdy rowerem MTB i 4 km biegu przełajowego);
- dirhunter Jura Park Bałtów (18.05- bieg przełajowy z przeszkodami terenowymi- około 10-12 km)
- triathlone Środa Wlkp (czerwiec/ lipiec- nie wiem jeszcze na pewno, czy tu wystartuję- dystans olimpijski, czyli 1,5 km pływania, 40 km rower i 10 km biegu)
- triathlone Poznań (04.08- 1/4 Iron Man, czyli 950 m pływania, 45 km rower i 11 km bieg)
- dirthunter Warszawa (22.09- bieg przełajowy z przeszkodami terenowymi, około 10-12 km).

Jeśli chodzi o CF, to pomimo, że planowane są już jakieś lokalne zawody w Poznaniu, powstrzymam się jeszcze od startu, chyba, że coś we wrześniu / październiku się przytrafi... Taki udział w zawodach, pomimo, że ścigam się o "złote kalesony" i nawet nie staram się specjalnie poprawiać swoich wcześniejszych rezultatów, sprawia, że to wszystko co robię nabiera dodatkowego sensu. Poza tym, Mały Drań będzie mógł zobaczyć tatę na mecie i jest możliwość, żeby rodzinnie na przykład wyjechać na weekend przy okazji startu poza Poznaniem- zawsze to jakaś ucieczka od codzienności.

A dzisiaj, cóż... Postanowiłem na treningu ukarać się "za starość" i zrobiłem w ramach rozgrzewki 100 burpees. W tym miejscu należałoby podziękować Markowi i obu Jakubom, którzy z własnej i nieprzymuszonej woli zdecydowali, że skoro chcę to zrobić, to nie będę się męczył sam. Owszem, mam do nich trochę żal, że skończyłem ostatni :-), ale zajebiście, że zechcieli dotrzymać mi towarzystwa. Zabrało mi to równo 8 minut. Jestem przekonany, że jestem w stanie zmieścić się poniżej 7, tylko muszę trochę powalczyć z tym, żeby ustalić sobie pace i "zoptymalizować" się ruchowo. Cały problem polega na tym, że jak słyszę "burpees", od razu się buntuje jakaś mała część mnie, a jak pomyślę o wykonaniu 100, zbiera mi się na pawia, no, ale cóż...
"WAHADŁO"- bardzo fajne urozmaicenie
Główna część mojego urodzinowego treningu przypadła na zabawę z przysiadami. Bardzo fajne rozwiązanie- obciążenia nie zakładaliśmy na sztangę, tylko podczepialiśmy je na łańcuchach. W ten sposób nie robi się przysiadu ze sztangą, ale z "wahadłem"- trzeba bardziej stabilizować ciało, żeby obciążenie nie miotało nami za bardzo. Co ciekawe, przy średnich obciążeniach, wydaje mi się to bezpieczniejsze dla stawów, niż zwyczajny przysiad, nie mniej, dla osób początkujących nie zalecałbym zabaw z większymi ciężarami. My podeszliśmy do tematu w sposób bardzo rozsądny (tym razem):
-zaczęliśmy z ciężarem 40 kg na 10 powtórzeń;
- co serię zwiększaliśmy wagę o 10 kg trzymając ten sam zakres powtórzeń, aż do momentu, kiedy nie jesteśmy w stanie wykonać 10 przysiadów w serii;
- następnie trzy serie 50 kg- maksymalna ilość powtórzeń, jaką uda się zrobić w jednym podejściu za każdym razem.
Pojechaliśmy tak od 40 kg do 110 kg i później ja zrobiłem już tylko dwie serie 50-tką (20 i 31 powtórzeń), natomiast Maras znowu "zmasakrował" mnie robiąc 63 powtórzenia w pierwszej serii po 110 kg, czyli o 12 więcej, niż ja w dwóch podejściach...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz