piątek, 15 marca 2013

Clean & Jerk z CCR Poznań oraz thurster- nowy leader na liście "I hate..."

Szczerze mówiąc miałem dziś ambicję zrobić 13.2, ale propozycja przygotowana przez Marcina wydała mi się większym wyzwaniem.... Nie pomyliłem się.

10 x clean (sam zarzut, czyli tak, jak w 13.2)
10 x HSP
10 x thurster
10 x burpee
10 x clean and jerk (pełny olimpijski podrzut)
10 x bieg wzdłuż sali (jakieś 150 - 200 m w sumie)
3 rundy z obciążeniem odpowiednio 40kg/ 50kg/ 60kg

Od dłuższego czasu nie pracuję systematycznie nad mobilnością barków i nadgarstków, której poprawą się wcześniej chwaliłem. Niestety to nie jest cecha, która nabyłem i mam, wyraźnie się znowu pogorszyłem. Skutkiem tego "thursters" były moja zmora podczas tego treningu.

Co ciekawe clean and jerk, który jest niejako rozwinięciem thurstera sprawiał mi mniej kłopotów, niż sam thurster. To zapewne kwestia dynamiki, której brakuje mi przy thursterach, a której brak przekłada sie na obciążenie nadgarstków. Robiąc same zarzuty 60 kg w ostatnim obwodzie nie stanowiło najmniejszego problemu, byłem w stanie zrobić 10 w ciągu i pomimo, że nie zarzucałem tego całkiem technicznie, a bardziej siłowo (ze względu na zmęczenie), utwierdziło mnie to w przekonaniu, że 72 kg w 13.2 nie stanowiłoby problemu, przynajmniej na początku ;-)


No dobra, ale generalnie, jakie wrażenia. Po kolei- zarzuty- już wspomniałem (luz, tu mogłem odpoczywać), HSP- ciężko, lepiej, niż wcześniej, ale nadal nie "kipping", tylko siłowe, wszystkie trzy podejścia podzielone na 4/3/3. Thursetrs- masakra, to, co nie przeszkadza przy zarzucie i czego nie czuć za bardzo przy C&J dawało mi strasznie w kość. Znowu nie mogę odłożyć sztangi na barkach, a jeśli mi się to uda, nadgarstki są tak odgięte, że bolą przy wyjściu z przysiadu i tracę uchwyt, więc albo muszę się poprawiać przed wypchnięciem sztangi nad głowę, albo trzymam cały ciężar na rękach od początku do końca. Pierwsza wersja jest bolesna, a druga cholernie męcząca- tak źle i tak nie dobrze. Burpees- jak zawsze w moim przypadku ciężko, ale przy 10 powtórzeniach i spokojnym tempie nie było źle, tez mogę stwierdzić, że odpoczywałem tutaj. C&J- 40 i 50 kg bez problemu, przy 60 kg już walczyłem, szczególnie, że thurstery z tym obciążeniem właściwie też były w moim wykonaniu C&J, bo robiłem najpierw po dwa, a potem pojedyncze. Robiąc C&J pojedynczo szło mi zdecydowanie lepiej, niż przy thursterach, pomimo, że już byłem na prawdę zmęczony.

Całość zajęła mi 42 minuty i 18 sekund. Nie ma się czy podniecać- czas raczej słaby, ale jestem zadowolony, że powalczyłem znowu z ćwiczeniem , którego nie znoszę, czyli z thursterem. Mogę śmiało powiedzieć, że w tej chwili jest to na prowadzeniu przed burpees na liście ćwiczeń, których nie znoszę :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz