czwartek, 28 marca 2013

Emocje podczas CrossFit Open 13.4 i destrukcja o poranku

Dziś po powrocie z treningu miałem kłopot zarówno ze zrobieniem sobie śniadania, jak i z wzięciem prysznica-  zajechany byłem okrutnie. Co interesujące teraz (4 h później) czuję się rewelacyjnie :-) Zobaczymy jak długo :-)

Rozgrzewka- jak zwykle, chociaż tempo marszu na czworakach tyłem trochę mi dało do wiwatu (czuć dysproporcję siły mięśni obręczy biodrowej i mięśni brzucha względem prostownika) Podobnie jak przy burpees, męczy mnie praca na napiętych mięśniach brzucha, kiedy nogi muszę przesuwać w powietrzu, najtrudniejsza dla mnie faza ruchu to wskoczenie nogami z podporu do przysiadu.

Kermit rozpisał WOD, dla którego inspiracja poniekąd byłą zapewne Jenny LaBaw, która aby nie stracić szansy uczestnictwa w Regionals bierze udział w Open z jedną nogą w ortezie i wykonuje na przykład burpees jednonóż...
Natchniony tym zapewne Marcin zafundował nam zestaw:
10 burpees + 10 push-ups + 10 sit-ups
20 burpees (10 na lewej + 10 na prawej) + 20 push-ups + 20 sit-ups
20 burpees (10 na lewej + 10 na prawej) + 30 push-ups + 30 sit-ups
10 burpees + 40 push-ups + 40 sit-ups
Limity czasu- 14 minut
Mój stosunek do burpees jest znany- nienawidzę ich z wzajemnością (jak sądzę). Nie mniej, staram się ich tym bardziej nie odpuszczać. Ten trening zajechał mnie kompletnie, co prawda popieprzyło mi się dwukrotnie liczenie w drugiej serii jednonóż i prawdopodobnie zrobiłem 2-3 powtórzenia mniej, ale generalnie cisnąłem ile tylko mogłem, żeby zmieścić się w czasie. Udało mi się skończyć z zapasem 1 minuty, ale zdaje się, że i tak byłem ostatni :-) Zajechałem się celowo, bo sądziłem, że pozostała część treningu, to będzie szlifowanie techniki lub trochę zabaw siłowych.... Mylny błąd! Ledwo pozbierałem się z podłogi,

Marcin zapowiedział, że mamy 90 sekund na założenie na sztangi 50% wagi ciała i jedziemy kolejny obwód:
100 air squats
90 wall-balls (8kg)
80 sit-ups
70 push-press (45 kg dla mnie- wytłumaczę się, że zabrakło krążków 1,25kg)
60 dead lift (45 kg)
50 Hand Stand Push-ups
Limit czasu- 20 minut
Mocno w siebie wątpiłem i zacząłem się nawet trochę mazać, że może dłużej, że coś, że stary jestem, ale z "pomocą" przyszedł Marek z motywacją nie do przecenienia - "No co ty, nie jeb$#esz?". Uśmiechnąłem się, no i co- do roboty. Argument był nie do zbicia- przecież po to tu przyszedłem.

Ostatecznie nie zdążyłem skończyć, z resztą, oprócz Kermita, który był około 2 minuty przed czasem, chyba nikt nie skończył. Jestem z siebie dość zadowolony, bo obawiałem się że na 70 push-press nie starczy mi siły. Czułem że ramiona trochę zdewastowałem tymi pompkami na wstępie, ale poszło dobrze- 7 podejść po 10 ruchów, z krótkimi 10-15 sekundowymi przerwami. Gdyby trzeba było zrobić kolejne podejście, pewnie 10 longiem bym już nie pociągnął, podobnie, gdybym miał te 2,5 kg więcej, tez byłoby pewnie trochę trudniej na końcówce. Akurat, kiedy skończyłem ostatnie powtórzenie Marcin krzyknął, że ostatnich 50 sekund i udało mi się w tym czasie zmieścić jeszcze 41 martwych ciągów, ale muszę przyznać, że ten ciężar przy ciągach był dla mnie na prawdę lekki- jedynym czynnikiem, który mnie tu zmęczył, było tempo, bo chciałem zrobić jak najwięcej, a czasu było mało.
Podsumowując- zajebisty trening (znowu). Wysiadłem kondycyjnie, to prawda, ale zauważyłem pewna prawidłowość- jestem w stanie już w tej chwili przyjmować tego typu obciążenia i nie mam chwil zwątpienia, że nie da rady, że za trudno, że za ciężko, czy za dużo- ani przez chwilę. Potrafię na końcówce docisnąć, chociaż często wydaje mi się, że już nie mam z czego, ale jeśli muszę trzymać narzucone tempo, które jest szybsze, niż "pace", który sam bym sobie nadał, żeby czuć większa kontrolę nad zmęczeniem- strasznie dużo mnie to kosztuje. Z drugiej strony, to własnie to przejście ze strefy "własnego komfortu" powoduje, że po zakończonym zadaniu jestem na prawdę zadowolony, niezależnie od rezultatu.

Teraz refleksja na temat 13.4. Panowie (Holmberg i Spealler) też mięli limit czasu i podobnie, jak my w pierwszym dzisiaj WODzie mieli drabinkę powtórzeń. Clean and jerk (podrzut) oraz toes to bar wykonywane przez siedem minut w sekwencjach od 3 powtórzeń +3 co rundę, czyli odpowiednio 3 i 3/ 6 i 6/ 9 i 9/ 12 i 12 itd. Na prawdę zajebisty pojedynek. Istotna rzecz, zwraca na to uwagę prowadzący w rozmowie z Holmbergiem po zakończeniu WODu. On jest wyższy, niż Spealler i w związku z tym toes to bar były dla niego większym wyzwaniem, większa waga powodowała też, że miał kłopot z uchwytem. Z kolei Spealler miał mniej korzystną sytuację w podrzucie- co było widać patrząc na technikę obu zawodników- większy i silniejszy Holmberg robił przez pierwsze 3 minuty wszystkie powtórzenia podrzutu znacznie szybciej i mniej technicznie. Zdawał sobie sprawę, że na toes to bar Speallera nie pobije. Do czego zmierzam- treningi CF są tak skonstruowane i tak zróżnicowane, że każdy z nas będzie miał szereg przewag przy niektórych ćwiczeniach i szereg utrudnień spowodowanych samą swoją budową morfologiczną. Nie można jednak tak, jak na przykład w trójboju siłowym, czy dwuboju olimpijskim powiedzieć, że niski i ciężki ma lepiej. Duża siła przy niskim wzroście, faktycznie daje przewagę na ćwiczeniach z ciężarem własnego ciała, w sytuacjach, gdzie długość ruchu ma znaczenie dla szybkości i efektywności wykonania ćwiczenia. I tak na przykład Spealler oprócz toes to bar pobiłby Holmberga na pewno na przykład w hand stand push-ups, w pistoletach (przysiady jednonóż) i być może w burpees, ale na pewno przegrywa z nim w ćwiczeniach, w których jego bezwzględna masa ciała powoduje, że podnosząc ten sam ciężar walczy z relatywnie większą wagą- stąd jak sądzę wynik we Fran Holmberg ma jednak lepszy. Skoki na box również byłyby dla Speallera trudniejszym wyzwaniem, bo jest o 10 cm niższy od Holmberga itd. Dlatego wynik rywalizacji w CF, jako dyscyplinie sportu jest trudniejszy do przewidzenia, co sprawia, że szczególnie, takie krótkie pojedynki, jak Open 13.4 ogląda się na prawdę ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz