Oczywiście dyski są na miejscu, to ewidentnie bóle mięśniowe, ale nie sądziłem, że aż tak sobie dopierd&%$em do pieca. Mam kłopoty z siadaniem, wstawaniem, skręcaniem się- masakra. Na rowerze daję jakoś radę, ale dwójki i pośladkowe też mam zakatowane.
Wczoraj na Rycerską nie pojechałem rowerem, ale za to dziś postaram się jeszcze coś zrobić- choćby pojechać z rodziną na dłuższy spacer rowerowy. Gdyby to nie wypaliło, to w weekend będę musiał pobiegać. No jest jeszcze wyzwanie w postaci 100 burpees, które mój Serdeczny Przyjaciel robi w 7:50. Ja jeszcze sie nie zabrałem za to- trochę się boję, cały czas mam w pamięci Tabatę z burpees, która mnie mentalnie pogrążyła na początku mojej reaktywacji ruchowej. Będę w końcu musiał się z tym zmierzyć, choćby po to, żeby się przełamać, ale teraz z tymi obolałymi plecami burpees, to nie jest najlepszy pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz