wtorek, 10 lipca 2012
Najważniejsze to się empirycznie obwarować
W związku z tym, że wczorajszy przejazd traktuję, jak niezbyt udany, bo i przez miasto w godzinach szczytu i na głodnego itd- wymówek mógłbym szukać długo, dzisiaj postanowiłem sprawdzić metodologicznie, jak wyglądają moje szanse na pokonanie Pięknej w zakładzie.
Oczywiście 12km, to nie to samo, co 100km- to oczywista oczywistość. Nie mniej podszedłem do tematu tak, żeby nie przekraczać w miarę możliwości 160bpm (żeby się nie zakwaszać), jechać w miarę równo i zobaczyć, czy jestem w stanie uzyskać średnią około 20km/h.
No i jestem. Owszem, warunki są super, bo jadąc w tym kierunku mam prawie cały czas płasko lub lekko z górki, dodatkowo była bardzo fajna pogoda- bez wiatru w twarz, ale nie za ciepło (około 19 stopni). Jechało się miło i co prawda tętno skoczyło mi w [paru miejscach do 161, ale większą część trasy trzymałem 148-156. W nogach tego nie odczułem, także pocieszam się, że to są wszystko dobre prognostyki. Jedyna zmienna, która mnie poważnie martwi, to zmęczenie w czasie. Maraton biegłem ponad 4h i wiem, co to za masakra dla organizmu, to jest niby trochę lżej dla stawów, ale dla mięśni wręcz przeciwnie i na dodatek, kręgosłup też musi swoje obciążenie przyjąć, a nie będę mógł sobie luzować z prędkością, jeśli chcę wygrać zakład... No nic, zobaczymy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz