poniedziałek, 24 czerwca 2013

Dead lift monday

Dzisiaj po tygodniu przerwy udało mi się dotrzeć na trening. Poniedziałkowy martwy ciąg- super.
Zmęczyłem się, choć prawdę powiedziawszy nie ciągiem :-)

Dzisiejszy zestaw wyglądał następująco:
20 x martwy ciąg (dead lift)
15 x pompki w podporze o sztangę (bar push ups)
10 x martwy ciąg sumo z podciągnięciem sztangi do brody (sumo dead lift high pull-up)
Heand Stand Push Ups- drabina w dół, co ruda o 4 powtórzenia mniej. Pięć rund, czyli od 20 do 4...

Na ciągach spokojnie mogłem zaaplikować sobie 60 zamiast 40 kg, bo dałbym radę nawet w wersji sumo, ale spodziewałem się, że HSP mnie zajadą i niestety się nie pomyliłem. Pierwsza seria nawet nieźle- z pełnym zejściem do ziemi, rozbita na 6/5/5/4. Druga seria, to już 4 powtórzenia, jeszcze pełne, ale już ledwo wypchnąłem ostatnie, dalej 12 powtórzeń bez pełnego zejścia głową do podłoża i nie pamiętam nawet jak dzieliłem, ale co serię było gorzej. Czyli podsumowując- bardzo się cieszę, że nie podszedłem do tematu ambicjonalnie, tylko z rozwagą. Z większym obciążeniem też bym zrobił, ale nie wiem, w jakim czasie, tymczasem kiedy skończyłem, zegar pokazywał 20:38, czyli licząc, że jeszcze musiałem się pozbierać, zanim na niego zerknąłem, jest szansa, że zmieściłem się w 20 minutach, albo byłem nieznacznie powyżej. Z wyniku jestem w miarę zadowolony. Na dodatek być może jutro też mi się uda pójść poćwiczyć, bo okazało się, że kolejna delegacja jednak w środę :-)

Jeśli chodzi o moją wagę, to niestety brak kolejnych sukcesów, ostatnio miałem już 90,8 kg, a dziś po weekendzie 92,1- za bogato było :-)
Zdygany, ale zadowolony ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz