niedziela, 9 czerwca 2013

Niedzielne "active recovery" z Maurycym i Marcinem ;-)

Zacznę od przeprosin. Sorry chłopaki, że nie skończyłem- zostało mi 10 boxów i burpee-jumps. Niestety nie uzgodniwszy swojej decyzji o niedzielnym treningu z Piękną i Małym Draniem naraziłem się na mały kryzys domowy i musiałem pilnie się zebrać, by utrzymać relacje rodzinne na odpowiednim poziomie. Fakt, że się z Piękną umawiałem, że weekendy są dla rodziny, ale spali rano.... Niniejszym ich także w tym miejscu przepraszam ;-)

Teraz do meritum. Dzisiejszy pomysł Marcina zainspirowany niewątpliwie jego piątkowymi przeżyciami z Wrocławia bardzo przypadł mi do gustu. Pomimo, że nie skończyłem, miałem już niemalże "odcięcie", które Marcin zapowiedział. Myślę, że gdybym "dopłynął do brzegu", to na pewno przez dłuższy czas nie byłbym w stanie nawiązać kontaktu z otoczeniem. Podsumowując ten przydługi wstęp- zajebiście było :-)

Trening zaczęliśmy od przebieżki dookoła Modeny- wyszło niecałe 1,5 km. Po zapoznaniu z okolicą Kermit poinformował nas, że to kółeczko będzie wstępem do dzisiejszego WODu. Także po starcie czasu jedziemy je jeszcze raz, ale już "z sercem". Całość wyglądała zatem następująco:
- bieg 1,4 km;
- 600 singli na skakance lub 150 DU (wybrałem single przy tej ilości rzecz jasna);
- rwanie ze splitem (45 kg) x 50 powtórzeń;
- 130 m wykroków ze sztangą z przodu (40 kg);
- 130 m biegu ze sztangą na barkach (40 kg);
- 70 box jump (60 cm);
- 130 m burpee- jump.

Spodziewałem się, że Maurycy mnie kondycyjnie zamiecie (jak zawsze), ale trzeba wspomnieć, że za wyjątkiem rwania, wszystko robiliśmy takim samym obciążeniem, a on jest jednak około 20 kg lżejszy. Krótko mówiąc- kozak ;-)



Pomimo tego, że nie udało mi się skończyć WODu, jestem bardzo zadowolony z treningu, bo mogę śmiało powiedzieć, że "zajechałem się wszechstronnie". Jutro na pewno poczuję nie tylko poślady i przywodziciele, ale także czwórki, dwójki, łydki, prostowniki grzbietu, barki i kaptury, a gdybym pojechał jeszcze burpee- jumps, pewnie czułbym na dodatek klatę i tricepsy :-)

W pyteczkę trening i nawet w całości poniżej 45 minut jak sądzę. Fantastyczna alternatywa dla zwykłego treningu siłowego. Jeśli ktoś nie jest jeszcze przekonany do treningu typu CrossFit, powinien spróbować czegoś takiego, a zrozumie ile funu i czasu traci pompując bicepsy przed lustrem na siłce. Oczywiście- wszystko zależy od priorytetów, ale jeśli nie macie w planach startów w zawodach kulturystycznych, szczególnie, jeśli macie doświadczenia z treningiem siłowym, błędem byłoby nie spróbować. Choćby dla urozmaicenia. Mówię poważnie i co najważniejsze... wiem, co mówię. ;-) POLECAM!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz