czwartek, 18 kwietnia 2013

Moja "rehabilitacja"

Generalnie się nie poddaję. Teoretycznie powinienem dać sobie 4-6 tygodni spokoju. Ale bólowo noga mi nie dokucza, czuję tylko, że wysyła sygnały ostrzegawcze, kiedy naciągają się mięśnie z tyłu uda. To siłą rzeczy powoduje, że ją odciążam i kompensuję sobie różnicę lewą nogą. Nawet tego specjalnie nie odczuwałem, dopiero dzisiaj.

Odpoczywałem od fatalnej soboty, czyli przez 5 dni. Dzisiaj nie wytrzymałem i zdecydowałem, że jadę do pracy rowerem. Co prawda musiałem sobie całą drogę potarzać: nie przyspieszaj, nie przyspieszaj, nie szarp, powoli itd. Nie mniej uważam, że to była świetna decyzja. Podróż do pracy zajęła mi 27 minut, nie poczułbym jej nawet, gdyby nie fakt, że wziąłem kurtkę, na wypadek gdyby padało- błąd. Trochę się przez nią spociłem :-) Poza tym- radość. W tym miejscu wrócę do kompensowania deficytów przez organizm. Na co dzień nie czuję, że utykam delikatnie, może nawet nie utykam, ale odruchowo oszczędzam prawą nogę na schodach, czy nawet idąc na tramwaj, lewą wyciągam bardziej do przodu, prawą robię krótszy krok. Dzisiaj na rowerze poczułem, że lewa noga jest trochę "zmęczona". Pedałując, prawą nogą wykonywałem ruch zupełnie normalnie, nic nie bolało, nie ciągnęło- wszystko jakby nie było żadnej kontuzji. Naciskając na pedały lewą nogą czułem od pierwszych metrów, jakby czworogłowy był już po wykonaniu jakiejś pracy, tak, jakby ta jedna noga już jeździła dzisiaj na rowerze. Wspominam o tym dlatego, że często zapominamy mając drobne dolegliwości, że to dotyka nie tylko tej kończyny, czy tego elementu, który obiliśmy, skręciliśmy, czy cokolwiek się wydarzyło. To dotyka całego organizmu, czy tego chcemy, czy nie. I wracając do aktywności po urazie musimy też wziąć to pod uwagę. Czyli na przykład. Jeśli mieliśmy skręconą nogę w kostce, to wracając do treningu nie możemy się ograniczać do tego, że zwracamy większą uwagę na dokładne dogrzanie tego stawu. Trzeba dokładnie rozgrzać i rozciągnąć obie nogi, cały pas biodrowy i grzbiet, bo to są mięśnie, które podczas, kiedy nie byliśmy sprawni brały na siebie zwiększoną ilość pracy, kompensując deficyty powodowane przez kontuzję. Jeśli wejdziemy w cykl treningowy zbyt szybko, zbyt ostro i dodatkowo nie będziemy pamiętać o te zasadzie, najpewniej będzie nas nękało pasmo kontuzji i to wcale nie odnawiających się, tylko nowych.

No, to się podzieliłem refleksją, teraz muszę sobie poradzić z innym problemem. Mianowicie, skoro noga tak świetnie się czuje podczas jazdy rowerem, to chciałoby się podjechać na trening i zrobić coś na górę... Chodzi o to, że tak się już przyzwyczaiłem do wysiłku na takim sub-maksymalnym poziomie, że tych ostatnich pięć dni, to był prawdziwy dramat.... Miałbym teraz czas na to, żeby popracować nad podciąganiem, czy HSP..... Może nad muscle-upami.... Tylko obawiam się, że jak to powiem Pięknej, narażę się na szereg represji werbalnych... Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz