sobota, 12 października 2013

Kara za spóźnienie plus "warto wiedzieć na co się godzisz"- poranek w CCR Poznań

Ostatnio spóźniłem się na poranny trening o ponad 15 minut. W związku z tym, postanowiłem się ukarać wykonaniem "Fran" na początek. Moje poprzednie wykonanie to 08:20, co prawda mam poczucie, że jeszcze w Trytonie zrobiłem poniżej 8 minut, ale możliwe, że ćwiczyłem to wtedy z mniejszym obciążeniem. Tak, czy owak, cel jest taki, żeby zejść poniżej 8 minut. Dzisiaj mi się to nie udało- nie nagrałem ostatecznie filmu, więc nie wiem dokładnie ile mi wyszło, ale sądzę że mniej więcej podobnie, jak ostatnio.

Ustawiłem co prawda telefon, żeby sobie wszystko nagrać i wiedzieć, z jakim czasem skończę, ale jakoś nie dokładnie włączyłem nagrywanie i koniec końców zacząłem rejestrować dopiero swoje sapanie na koniec, kiedy sądziłem, że wyłączyłem nagrywanie... Taki typowy poranny "fail" na niedospaniu.


Jeszcze w czasie treningu pozostali uczestnicy pytali mnie, czy będę robił z nimi dalszą część, ja byłem akurat na końcówce 15-tek, także bez wahania wysapałem, że "nie", ale już chwilę później zmieniłem zdanie. Z tym, że oni sobie przeszli przez rozpiskę, a ja poszedłem "w ciemno", czyli najpierw sie przyklepałem, że robimy razem, a potem dopiero zacząłem się interesować, co mam do wykonania. Kolejny dzisiaj "fail", ale tym razem zwalam to na zmęczenie :-)

Nic to jednak, trening był w sumie bardzo fajny, tyle, że byłem już trochę zajechany rozpoczynając, no i w każdym obwodzie miałem do zrobienia 20 DU, co aktualnie w moim wykonaniu nie jest specjalnie męczące, ale ekstremalnie wku#@$ce, bo zwyczajnie nie wychodzi. Nie mniej zrobiliśmy bardzo fajny zestaw:

- 80 Wall Ball na wejście plus co pełną minutę 2 burpees;
Dalej powtarzający się obwód
- 10 x box jumps (60cm);
- 10 x toes to bar;
- 10 x ground to over head (40kg) - dowolną techniką sztanga z ziemi nad głowę;
- 20 x double unders.
Całość jako 18 minut AMRAP :-)

Pierwsze boxy po WB- masakra, pierwsze podejście do sztangi zrobiłem z rwaniem, ale kosztowało mnie to za dużo, pozostałe dwie rundy wykonywałem już z podrzutem, bo ciężar nie był duży i było mi jakoś tak szybciej, w każdym razie mniej się męczyłem. Do zakończenia trzeciej rundy zabrakło mi jednego powtórzenia ze sztangą i doubli. Gdyby double szły mi trochę lepiej, myślę, że byłbym w stanie zrobić cztery pełne rundy. Maras i Marcin zrobili po 5- to już może byłoby dla mnie za dużo, ale generalnie double mnie pokonały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz