Kilka dni bez treningu- Mały Drań się rozchorował i dał nam trochę do wiwatu. Generalnie przeżyliśmy sceny z Egzorcysty, tylko bez kręcenia głową i lewitacji- poza tym, było prawie wszystko.
W ubiegły piątek miałem okazję próbować snatch'a z ciężarem 65kg i ku mojemu zdziwieniu- fiasko. 60kg robię bez problemu, ale już nie technicznie. Jeszcze przy 50kg podrzucam sobie sztangę i luz. Przy 60kg, mam już kłopot ze wskoczeniem pod sztangę. Mam jakąś blokadę i podciągam to po prostu, ale przy 65kg było już ciężko. Krótko mówiąc muszę poćwiczyć- kilka razy pewnie przerzucić i przestać się obawiać skoku pod sztangę. Sama waga nie robi na mnie wrażenia, ale jest już na tyle duża, że push-press odczuwam w kręgosłupie, więc nie ma co się w ten sposób bawić, szczególnie, że jak zwiększę ciężar, to już przy 70-75kg wymięknę także z push-pressem :-(
Śledzę na fejsiku, co się dzieje na treningach w CCR, żałuję, że nie mogłem być ani w poniedziałek, ani we wtorek, no ale cóż, mam nadzieje, że jutro już się uda. Dzisiaj ukaram się zestawem pomki+burpees+situps 5x20- powinno mi to wystarczyć, żeby mieć do siebie żal :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz