Wracam zatem z treningu- styrany jak zwierzę, śmierdzący, jak jasna cholera i pcha mnie na przód ta myśl, zaraz się napiję, zjem omlecik, prysznic i jadę do roboty... Wchodzę do domu i okazuje się, że omlecik owszem, napiję się herbatki, bo akurat tyle jest wody w czajniku, ale na tym koniec przyjemności- nie ma wody. Z powodu trwającej blisko miesiąc akcji wymiany zaworów bezpieczeństwa w naszym bloku regularnie od 8 do 16 nie ma wody. Oczywiście jest o tym informacja w każdej klatce, ale jak wół napisane jest, że prace kończą się najpóźniej 31-go i jeśli nie uda się skończyć wcześniej, to dotrzymają wszelkich starań, żeby nie było opóźnień. Od 29-go woda normalnie była, więc wyszedłem z założenia, że wszystko w porządku- skończyli, a tu... niespodzianka.
No więc zjadłem, spakowałem sobie torbę, wsiadłem na rower i taki śmierdzący i oblepiony pojechałem do roboty- tam na szczęście prysznic działał. Najlepszy początek dnia :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz