poniedziałek, 9 grudnia 2013

Kompleksy sztangowe na początek tygodnia.

Zacznę może od czegoś innego. Nie udało mi się dotrzeć, żeby pokibicować na Poznań Rodeo Vol.2- żałuję, podobno bardzo fajne zawody. Przy okazji gratuluję Moni, która stanęła na najwyższym podium w kategorii Open Kobiet oraz chłopakom (Rafałowi, Bartkowi, Łukaszowi, Maurycemu, Kubie i Markowi), którzy co prawda mieli trochę mniej szczęścia, ale serca do walki jak zwykle nie zabrakło.

Dzisiaj padłą co prawda rano propozycja, żeby przejść przez WODy z zawodów, ale jakoś tak zafiksowałem się zaraz po wejściu, żeby zrobić kompleks sztangowy i zestaw, który był robiony na zajęciach w sobotę, także... Nie żałuję z resztą, bo na prawdę się pomęczyłem i kondycyjnie i siłowo i była okazja, żeby pracować nad techniką zarzutu chociażby.

Zaczęliśmy od zestawu na czas: 5 rund po 5+5 powtórzeń w trzech zestawach ćwiczeń. Ukończenie pierwszego zestawu pozwala Ci przejść do kolejnego. I tak zaczęliśmy od zarzutu ze zwisu ( z wysokości poniżej kolan) plus push pressy. Na sztandze 60kg. Pierwsze dwie rundy unbroken, później już po jednej z przerwami na 10 oddechów :-) W ostatniej rundzie musiałem podzielić całość na osobno zarzuty i osobno push press'y, bo skończył mi się tlen.
Dalej pompki plus podciąganie- spoko, chociaż nie dałem rady unbroken. Na samym końcu skłony i prostownik- to taka trochę formalność, bo same ćwiczenia nie były trudne na końcu, ale to z kolei szansa na podkręcenie tempa, a jeśli nie masz już z czego, to nagle okazuje się to całkiem wymagające. Całość zabrała mi równo 9:00 minut

Dalej zabawa ze wspomnianym kompleksem sztangowym. Zaledwie 30kg, ale nie daliśmy sobie za dużo czasu na odpoczynek, więc nie było to łatwe, poza tym, cóż. całość składała się z 50 powtórzeń a na jedno powtórzenie przypadały:
- zarzut z ziemi;
- front squat;
- push press z przodu;
- back squat;
- push press z tyłu.
Robi się z tego zatem 250 powtórzeń w sumie. Jakby wszystkiego było mało, co minutę robimy 2 burpees. Starałem się robić po 5 powtórzeń, ale już po pierwszej minucie wiedziałem, że to za szybko i nie dam rady. Generalnie odznaczałem sobie każdą piątkę. Pierwszych pięć powtórzeń zrobiłem faktycznie w minutę, ale potem już mieściłem się z 4 w minucie, a po 30 tylko z 3. W ogóle po 35, kiedy zrobiłem burpees musiałem się zatrzymać i złapać oddech przez jakiś 15-20 sekund. Całość udało się skończyć w 10:20 Na tym etapie miałem już w zasadzie dość, ale na "do widzenia" Marcin zaordynował 120 powtórzeń do wykonania, przy czym, dał na 4 minuty na to żeby zrobić maksymalną ilość podciągnięć na drążku i po upływie tego czasu, to, co zostało do 120 w postaci skłonów na brzuch. W 4 minuty zrobiłem 45 podciągnięć- wiem, nie za dużo, ale jestem z siebie o tyle dumny, że pierwsze 3 podejścia zrobiłem po 10 unbroken, co chyba do tej pory mi się nie zdarzyło. Dalej trzy podejścia po 5 i sam nie wiem kiedy było po 4 minutach. Czyli musiałem jeszcze usiąść 75 skonów i do domu. Fajny, wyczerpujący trening. Trochę się pościgaliśmy, ale przede wszystkim jestem bardzo dumny ze swoich 50 rund kompleksu sztangowego, bo ostatnich 15 podejść było na prawdę trudnych mentalnie- nie siłowo nawet, ale musiałem powalczyć ze sobą, bo brakowało mi tchu i najnormalniej w świecie nie chciałem tego już robić. Udało się jednak nie przerwać i z tego jestem chyba najbardziej zadowolony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz