poniedziałek, 4 czerwca 2012

Powtóka z ubiegłego tygodnia, nowy rekord życiowy ;-)

Tak, jak wspomniałem wcześniej, bardzo ujął mnie trening z wyciskaniem i wiosłowaniem z ubiegłego tygodnia. Dziś rano go powtórzyłem. Znowu z obciążeniem 80kg, ale to raczej mój max w tym zestawie na chwilę obecną.
Uznałem, że kluczem do wszystkiego jest odpowiednie rozłożenie sił na wyciskaniu i zdaje się, że miałem rację. Pierwszych 500m zrobiłem w 1:52 (nie wypluwając płuc, z resztą, taki był mój plan, żeby nie przesadzić dziś na wiosłach, a powalczyć z wyciskaniem), 30 powtórzeń na ławce rozdzieliłem na 12/8/5/5- zrobiłem spore przerwy (blisko minutę między pierwszymi dwoma podejściami), ale obyło się bez kulania tym razem i co więcej na wiosła przed tysiącem wsiadałem dość dziarsko. Płynąc, znowu się nie wypruwałem, żeby zachować jak najwięcej sił na 20 powtórzeń ze sztangą. Planowałem zrobić to w 3 podejściach 8/7/5, ale po ósemce odczekałem 50 sekund i zrobiłem 6, znowu 50 sek. i szybciutko 3 i 3. Myślę, że 7 w drugim podejściu bym nie wypchnął, a kosztowałoby mnie to znacznie więcej wysiłku- na tym etapie miałem 17:03. Na wiosłach się znowu relaksowałem i 2km zrobiłem w 8:12, a potem 5/5 wyciskania i całość zabrała mi 28:41!
Zastanawiałem się, czy jestem w stanie zejść do około 27 minut- już wiem, że jestem. Muszę tylko popracować nad siłą, ale to jest element, który nie stanowi w tej chwili dla mnie priorytetu i myślę, że z czasem i tak się będę poprawiał. Za tydzień spróbuję 85kg i zobaczymy, czy też się uda w tym czasie. Generalnie, jeśli dojdę do poziomu, na którym będę robił 95kg w czasie poniżej 30 minut, będę zajebiście zadowolony. Istotny w tym wszystkim jest fakt, że treningi robię zawsze przed śniadaniem, także glikogen kończy mi się bardzo szybko i dłuższe niż 8 ruchów serie stanowią poważny problem, ale z drugie strony, przynajmniej w tych warunkach mogę się mierzyć sam ze sobą i nawet przy bezpiecznych obciążeniach mam z czym walczyć :-)
Zadowolony jestem jak cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz