Rano nie wytrzymałem i przyjechałem na trening. Założenie było takie- nie robię WODa, nie ćwiczę elementów obciążających w jakikolwiek sposób nogi. Trochę się poruszam, porozciągam i zrobię coś z górą- zacznę pracować nad muscle upami, poprawa techniki w podciąganiu itd. Generalnie- jak powiedziałem, tak zrobiłem. Delikatnie powiosłowałem przez 5 minut, potem trochę mobilizacji obręczy barkowej z tyczką i dalej chłopacy zajęli się przygotowaniem do WODa, a ja przygotowałem swoje stanowisko. W zasadzie nie miałem konkretnego planu, chciałem robić podciąganie i pompki na poręczach, ponieważ WOD obejmował ćwiczenia na drążku, stwierdziłem, że ustawię sobie równoległe uchwyty i zrobię na nich pompki, a później będę robił równoległe dociąganie do muscleupów.
Moje ćwiczenia były dość "lajtowe", ale w sumie takie miały być. Zrobiłem pięć serii po 15 pompek na poręczach, a potem jeszcze dziesięć superserii tego samego ćwiczenia łączonego z dociąganiem po 10-12 ruchów każdego z ćwiczeń. Postanowiłem przy dociąganiu oprzeć nogi na ławeczce, żeby wypychać biodra w górę, a jednocześnie, żeby mieć pewność, że podpieram się tylko na lewej (sprawnej) nodze i nie obciążam prawej. Nie było ciężko, bo nie próbowałem gonić z tempem, ale superserie po 12 zrobiły się wymagające po 3-ciej, więc zrobiłem ich tylko 5, a pozostałych 5 po 10 ruchów na ćwiczenie. Oszczędzałem się mówiąc krótko, choć nie było całkiem lekko, bo i oddech przyspieszył i ramiona popracowały.
Pomimo tego, kiedy patrzyłem na chłopaków ćwiczących obok, trochę mnie to przygnębiało, że nie mogę z nimi przejść przez WOD. Po pierwsze dzisiaj był na prawdę fajny- taki który można jednocześnie uwielbiać i nie znosić (ciężki kompleks sztangowy z zarzutami, thursterami wyciskaniem, przysiadami przednimi i podciąganiem, a to wszystko, jako 20 minutowy AMRAP). Patrząc na nich z boku po raz pierwszy miałem jakieś refleksje na temat ćwiczeń, bo kiedy sam ćwiczę nie bardzo widzę innych, słyszę tylko oddechy, uderzenia sztang- gadamy dopiero po wszystkim, kiedy dojdziemy do siebie.
Jakie wnioski?.... Kurde.... Po przerwie będzie co nadrabiać....
Przy okazji warto wspomnieć, że spora grupa z CCR w tym Przemek i Kuba oraz Hanka i Kasia (jeśli kogoś pominąłem, to przepraszam) zakwalifikowała się na zawody "Poznań Rodeo" w kategorii OPEN. Spoglądałem sobie na ilość uczestników ELITE i wiem, że spokojnie bym się zakwalifikował, nawet, gdybym próbował skończyć kwalifikację z tym naderwanym mięśniem. Szkoda, że Marcin nie spróbował swoich sił, myślę, że byłby w czołówce. Dodatkowo za tydzień w Łodzi też będzie od nas silna ekipa, ale tylko w OPEN. Tym bardziej sądzę, że w Elite na miejscu warto próbować swoich sił ;-) (powiedział ten, co się popsuł, zanim jeszcze spróbował)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz