czwartek, 4 kwietnia 2013

Crossfit Open 13.5 i moje dzisiejsze podciąganie :-)

W związku ze zbliżającym się półmaratonem postanowiłem się dziś i jutro nieco obijać na treningach. Nie znaczy to jednak, że nie dałem sobie w du#ę, tylko, że byłem dla siebie łaskawszy, niż zwykle ;-)

Dzisiejszy trening miał niejako trzy części- pierwszą mentalną, drugą stricte fizyczną i trzecią... no powiedzmy techniczną.

W pierwszej części wskakiwaliśmy na box próbując przełamać swoje słabości. Powyżej wysokości 110 cm robi się.... hmmmm... No dziwnie trochę, to znaczy wiesz, że wskoczysz, ale nie za bardzo chcesz, bo to już wysokość mostka i gdzieś z tyłu głowy coś przypomina, że przy tej wysokości, w pracy to już jednak trzeba mieć odrębne szkolenie BHP do robót na wysokościach... Dokicaliśmy jakoś do 122 cm, ale mówiąc szczerze, ja bym sobie tych 122 nie zaliczył, bo wskoczyłem stopami, ale się już nie wyprostowałem. Brak przekonania, spowodował, że musiałem odskoczyć w tył. Kermit skubany wskoczył, a jest niewiele wyższy, niż ta ustawiona konstrukcja ;-)

Druga część to obwody z malejącą ilością powtórzeń- 3 ćwiczenia:
- dipy na kółkach;
- podciąganie;
- skoki na box (60 cm).
Zaczęliśmy od 15 powtórzeń i co rundę o jedno mniej, czyli 15/15/15; 14/14/14; 13/13/13 itd. Limit czasu: 20 minut. Ciężko było- dla mnie najgorzej z podciąganiem. Dipy dawałem radę ciągiem, tylko w serii 12-tek musiałem rozbić na 8 i 4. Boksy- luz, ale podkreślam, że byłem nastawiony na spokojne tempo dzisiaj, gdybym chciał goić tutaj z czasem, to kondycyjnie by było potwornie. Podciąganie- mój "koniki". Masakra jakaś. Pierwsza seria 5/5/5, druga 5/4//3/2, trzecia 4/4/3/2, czwarta 4/4/4 i potem już 3-ki i 2-ki. Ostatecznie udało mi się skończyć pełen obwód 9-ek, 8 dipów i 7 podciągnięć. Kiepsko raczej, ale co zrobić. Podciąganie przy tej ilości powtórzeń to dla mnie absolutna katastrofa, nawet, jak zmieniam uchwyt po pewnym czasie.

Trzecia zabawa dzisiaj, to 50 HSP na "do widzenia". Nie miałem już siły, ale poszło nawet nieźle. Jak się dobrze ustawię, jestem w stanie zrobić nawet 8-9 w ciągu. Nadmienię, że nadal nie robię kipping, tylko siłowo. Ale nie zrobiłem 50 powtórzeń, przy 41-ym nie wyprostowałem już rąk i gdyby nie mata na podłodze, miałbym sporego guza :-)

Moja dzisiejsza "przygoda" z podciąganiem pozwoliła mi spojrzeć pod innym kątem na trening 13.5 ogłoszony w nocy ze środy na czwartek. Gdybym robił "Fran" ostatnio, pewnie poczułbym to jeszcze lepiej. Tak, jak zapowiedział David Castro, to była krwawa łaźnia. Thurster i podciąganie (chest to bar), po 15 powtórzeń i konieczność wykonania 3 pełnych rund poniżej 4 minut, by wygrać czas na następne powtórzenia w kolejne 4 minuty....

Najpierw rywalizacja kobiet- Camille Leblanc-Bazinet, która uchodzi za jedną z atrakcyjniejszych zawodniczek mierzyła się z cyborgiem (Sam Briggs). Nie będę dywagował na temat tego, czy Briggs jest "czysta", czy nie, to dla mnie w tej chwili bez znaczenia. Ten pojedynek pokazał, że nawet ktoś wyraźnie silniejszy, kto dysponuje większą siłą bezwzględną, w CF nie jest na wygrane pozycji, jeśli warunki fizyczne przeciwnika dają mu możliwość utrzymania większej efektywności. Bazinet, która, przy Briggs wygląda na dość drobną i znacznie bardziej kobiecą pobiła ją na łeb, na szyję. Z reszta myślę, że będzie trudno poprawić jej wynik (244 powtórzenia w 12 minut). Rich też zrobił mniej (226 w 12 minut). Podobna sytuacja była podczas poprzedniego pojedynku przy okazji ogłoszenia 13.4

Walka Froning- Khalippa miała bardzo podobny przebieg. Khalippa ostatnio wygrał z Froningiem podczas standardowego "Fran" i ma wyższe rekordy w poszczególnych ćwiczeniach siłowych. Nie zmienia to faktu, że waży trochę więcej i po prostu nie był w stanie utrzymać tempa. Zajebisty pojedynek- wart obejrzenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz