środa, 31 października 2012

CCR Poznań, czyli kubeł wody na łeb

Dzisiaj poszedłem na trening z grupą crossfitujących młodych ludzi z CCR Poznań. Oni trenują od kilku miesięcy, a prowadzący jest faktycznie w dobrej (czytaj znaaaaacznie lepszej, niż ja) formie. Nie mniej to, co przeżyłem dziś rano, to destrukcja. Po rozgrzewce już chciałem rzygać. Owszem, podobno większość obecnych na porannym treningu to wyczynowi sportowcy i praktycznie wszyscy byli o 10 lat młodsi, ale nie zmienia to faktu, że mój sposób patrzenia na siebie nieco się zmienił. Można by rzec, że zakrzywili mi smarkacze optykę :-)

Do meritum jednak- nie byłem w stanie skończyć obwodów, bo byłem skrajnie rozj#$@ny. W związku z tym, postanowiłem się nie uginać i od piątku daję z nimi tak często, jak to będzie możliwe. Nie będzie mi tu zgraja młodocianych pluła w kaszę!

Ch&%ja prawda- będą i to pewnie jeszcze długo, bo nie sądzę, żebym szybko ich dogonił wydolnościowo. Siłowo raczej nie odstaję, gimnastycznie się podciągnę, ale tempo treningu na prawdę jest dla mnie zabójcze. Nic, pozostaje zacisnąć zęby, ściągnąć pośladki i pilnować tętna, żeby nie zejść na zawał, bo będzie wstyd. Reasumując- zajebiście mi się podobało, mimo, że ego musiałem schować do kieszeni.... Mam nadzieję, że chwilowo ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz