piątek, 26 października 2012

Piątkowy rozruch

I jak powiedział- tak zrobił... no prawie. Miało być podciąganie i "toes to bar" lub wymyki, ale drążek był mokry i zimny :-) Nie muszę chyba nadmieniać, że moje delikatne zmysły nie były w stanie zaakceptować takich warunków. Ostatecznie zrobiłem następujący zestaw:
- dobiegnięcie- jakieś 800m;
Obraz dokładne oddaje stan faktyczny zaawansowania w treningu
- 5 x 400m biegu + 20 pompek na poręczach;
- powrót- znowu około 800m.
Całość zabrała mi nieco ponad 24 minuty. Z tym, że nie miałem przy sobie telefonu z GPS i nie wiem dokładnie jak mi to poszło, bo mam wrażenie, że ostatnie dwa kółka robiłem tempem niewiele szybszym, niż maraton. Najtrudniejsze w dzisiejszej zabawie okazało się nie pompowanie na poręczach, które zaadaptowałem z płotków lekkoatletycznych i muszę powiedzieć, że było to nie tylko ćwiczenie siłowe, ale jednocześnie równoważne, tylko właśnie rundy dookoła stadionu. W drodze powrotne wbiegając na górkę z pod przejścia pod Niestachowską prawie się zatrzymałem- na prawdę dało mi to do wiwatu znacznie bardziej, niż sądziłem.
Do tego dokonałem inauguracji firmowego prysznica. Czułem się nieco dziwnie, ale nikt mi się nie próbował włamać do łazienki, nie było tłumu szepczących po moim wyjściu i nie mam wieści, że zalało pokoje na dole, więc zdaje się, że próba przebiegła pomyślnie :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz