poniedziałek, 19 listopada 2012

Bear Complex WOD

W sobotę wziąłem udział w WOD nastawionym na dynamikę i wytrzymałość- zmartwiłem się o tyle, że liczyłem, że w związku z obchodami 100-lecia Trytona i faktem, że do dyspozycji będzie tylko siłownia będziemy robić "tępą siłę", czyli element, w którym się wyśmienicie odnajduję.

Ku mojemu niezadowoleniu okazało się, że czeka nas "Bear Complex" na czas: 5 rund po 7 powtórzeń następującej sekwencji: power clean > fron squat > push press > back squat > push press

Zaczęliśmy od 30kg, i dorzucaliśmy po 5 kg. Niestety nie skończyłem obwodu jako jedyny :-( Po pierwsze wyraźnie przegrałem z kondycją, bo próbowałem robić faktycznie "push press", a nie "thurster" i się zasapałem. Cztery rundy robiłem 10:30, to dłużej, niż część chłopaków robiła całość. Po drugie bardzo doskwierały mi przykurcze przedramion i barków, a co za tym idzie technika przy przysiadzie ze sztangą z przodu oraz następującym po nim wyciskaniu.

Krótko mówiąc podrzuty sztangą- luz. Przysiad przedni- masakra dla nadgarstków, dalej transfer od przysiadu do wyciśnięcia sztangi nad głowę (push press)- w trzeciej i czwartej rundzie musiałem najpierw opuszczać sztangę zmieniać uchwyt, a potem powtórnie ją zarzucać i wyciskać. To nie było znowu wagowo trudne, bo obciążenia były małe, ale kiedy robiłem to w ciągu tlen mi się kończył. Opuszczenie sztangi za głowę, przysiad ze sztangą z tyłu- luz. Push press z za głowy- też nieźle, bo nie było dużych obciążeń, ale tutaj czułem barki. Jednak robiąc wyciskanie sztangą z za głowy nigdy nie odkładałem jej jak do przysiadu, tylko zatrzymywałem mniej więcej na wysokości ucha- odczułem to także.

Sam czas wykonania treningu mnie nawet nie przytłoczył, bo liczyłem się z tym, że będę ostatni. Smutne dla mnie jest jednak to, że pomimo, iż maksymalnie miałem podnosić 50kg, moje nadgarstki odmówiły posłuszeństwa... :-( Źle mi z tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz